Wybrany materiał zobaczysz po przesunięciu strony w dół jest pod wyszukiwarką

KLIKNIJ NIŻEJ W "ODBLOKUJ"


NAJNOWSZE VIDEO 50 AV

MFORUM VIDEO LIVE INFO NIUS

Informacje prasowe , video stream , podcast ,reportaż, audiobook , film fabularny, film dokumentalny , relacje ,transmisje , retransmisje publikacje , republikacje materiały tłumaczone na język polski , komunikator chat audio i video , największe w Polsce archiwum materiałów video i art. prasowych trwale usuniętych z internetu ,codziennie najnowsze informacje bez cenzury nie dostępne w Polskim internecie .Audycje stream live w każdy dzień z wyjątkiem piątku i soboty o godzinie 20 .00 dostępna funkcja translator z możliwością tłumaczenia zawartości całej witryny na 93 języki w tym treści chat !!

Jak wizyta Erdogana w Berlinie była relacjonowana w Rosji

Rate this post
Niezachodnie media relacjonują wizytę prezydenta Turcji Erdogana zupełnie inaczej niż media niemieckie, o czym można było dowiedzieć się również z rosyjskiej telewizji.

Zwróciłem już uwagę, że niemieckie media bardzo niekompletnie relacjonowały wizytę prezydenta Turcji Erdogana. Pominęli wszystko, co mogłoby wzbudzić zrozumienie dla stanowiska Erdogana w sprawie wojny w Strefie Gazy. Ale to, co niemieckie media ukrywają, i tak widzą media niezachodnie. Dlatego wizyta Erdogana u Scholza była jednym z tematów reportażu niemieckiego korespondenta, który rosyjska telewizja pokazała w niedzielę w swoim cotygodniowym przeglądzie wiadomości. Przetłumaczyłem raport, jak prawie co tydzień.

Początek tłumaczenia:

W sobotę Finlandia zamknęła cztery punkty kontrolne na najbardziej ruchliwym odcinku granicy rosyjsko-fińskiej pod pretekstem walki z nielegalną imigracją. Kreml wyraził ubolewanie z tego powodu: „Można tylko wyrazić głębokie ubolewanie, że fiński rząd poszedł drogą niszczenia stosunków dwustronnych. W najnowszej historii Rosja nigdy nie groziła Finlandii, nie mieliśmy powodu do konfrontacji. Teraz wybrali tę drogę. Z naszego punktu widzenia jest to duży błąd”.

Brytyjski dziennik „Financial Times” poinformował w środę, że Dania może wkrótce rozpocząć inspekcje statków na Morzu Bałtyckim, które rzekomo przewożą rosyjską ropę. Przynajmniej ten pomysł jest dyskutowany. Zgodnie z nowymi planami UE Dania miałaby za zadanie kontrolować, a być może nawet blokować tankowce przewożące rosyjską ropę przepływające przez jej cieśniny. W ten sposób UE chce dopilnować, by Rosja przestrzegała ustalonego pułapu cenowego. Rosyjskie MSZ już oświadczyło, że takie działania naruszałyby Konwencję o prawie morza. Ponadto Europa nadal kupuje rosyjską ropę za pośrednictwem państw trzecich.

Jednak nawet bez tego UE ma już wiele problemów. Gospodarka znajduje się w stagnacji lub stacza się na ujemne terytorium. „W 2023 r. dziesięć krajów UE doświadczy spowolnienia gospodarczego” – powiedział w środę komisarz ds. gospodarki Paolo Gentiloni podczas prezentacji jesiennej prognozy Komisji Europejskiej.

Nasz korespondent z Niemiec relacjonuje wydarzenia z Europy.

W poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych UE w Brukseli zastanawiali się, czym mogliby wypełnić 12. pakiet sankcji antyrosyjskich, ponieważ od dawna go nie było. Rozmawiali głównie o embargu na import aluminium i rosyjskich diamentów. To ostatnie prawdopodobnie uderzy w szczególności w dochody belgijskiego budżetu, który jest zasilany z podatków De Beers. W końcu Niemcy nie są jedynym krajem, który spowalnia swoją gospodarkę sankcjami. Ale jak dotąd nie doszli do porozumienia.

Skoczkini na trampolinie Baerbock nie ma z tym problemu, podobnie jak z obietnicami: „Będziemy nie tylko nadal wspierać Ukrainę, ale będziemy rozszerzać i wzmacniać naszą pomoc, zwłaszcza z Niemiec” – zapewnia.

A co z Niemcami? Minister obrony Pistorius został zapytany o tę kwestię we wtorek w Brukseli, ponieważ Berlin zdecydował się przekazać Kijowowi nie cztery miliardy euro, ale osiem miliardów euro w przyszłym roku, najwyraźniej dlatego, że Komisja Europejska nie może przezwyciężyć węgierskiego weta w sprawie czteroletniego pakietu pomocy finansowej dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro.

Co Niemcy powinni poświęcić, Pistorius był dręczony przez dziennikarzy: „Pytanie o podwojenie pomocy dla Ukrainy z czterech do ośmiu miliardów euro. Czy zamierza Pan poinformować ludność niemiecką, że możliwe są bolesne cięcia w innych obszarach na rzecz dodatkowej pomocy wojskowej dla Ukrainy?”

„Rząd udzieli niezbędnych odpowiedzi” – odpowiedział Pistorius.

Jak dotąd nie ma odpowiedzi. Tylko nowe pytania. W połowie tygodnia niemiecki Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z prawem plany rządu Scholza dotyczące wydania 60 mld euro z funduszu postcovidowego na projekty środowiskowe w gospodarce, które zdaniem sądu musiałyby być finansowane z obecnego budżetu. Ale Zieloni w taki czy inny sposób zabudżetowali te pieniądze, wyrywając ogromną dziurę w finansach państwa.

Trzeba znaleźć 60 miliardów, a jest tylko jeden sposób. Der Spiegel pisze: „Po decyzji Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie budżetu koalicja rządząca musi oszczędzać. Dotyczy to przede wszystkim wicekanclerza Habecka i stawia pod znakiem zapytania przyszłość rządu. Dla koalicji jest to naprawdę największy wypadek, jaki można sobie wyobrazić”.

W tej sytuacji wiele planów – na przykład zwiększenie wydatków na obronność do dwóch procent PKB – już wisi na włosku. Normalnie poświęca się wydatki socjalne, co nie do końca przysporzy Scholzowi sympatii.

Ale to jest rutyna i jest zbyt głęboka, by się z niej wydostać. Zachód wydał na wojnę z Rosją 233 miliardy dolarów, ale nie udało mu się nawet osiągnąć stosunkowo skromnej liczby miliona pocisków rocznie. Borrell został zapytany przez dziennikarzy: „Czy macie milion pocisków artyleryjskich?”.

„Nie mam amunicji tutaj w Brukseli, nie mam magazynu pocisków, muszę zmobilizować rezerwy armii europejskich” – brzmiała jego odpowiedź.

Matthias Moosdorf, poseł do Bundestagu z frakcji AfD, powiedział w Bundestagu: „Ponad 200 miliardów dolarów zachodniego wsparcia nie przyniosło żadnego rezultatu. Wmówiono nam, że Rosjanie wyjmują chipsy z pralek z konieczności, żeby mieć trochę elektroniki. To wszystko kłamstwa i propaganda. Według źródeł amerykańskich, w tym roku Rosja zwiększyła produkcję czołgów siedmiokrotnie, pojazdów opancerzonych czteroipółkrotnie, artylerii dwa razy, a amunicji 60 razy!

Daremne wspólne wysiłki Zachodu, by zaopatrzyć Ukrainę w to, co najważniejsze dla frontu, czyli amunicję artyleryjską, sprawiają, że wszystko inne staje się bezwartościowe.

Opozycja, reprezentowana przez posła CDU pułkownika Kiesewettera, oskarża Scholza o to, że nie chce ukraińskiego zwycięstwa, ponieważ odmawia dostarczenia pocisków dalekiego zasięgu Taurus. Ale nie da się ich produkować tysiącami dziennie. I tak samo jest z myśliwcami F-16.

W tym tygodniu w Rumunii otwarto centrum szkoleniowe do szkolenia ukraińskich pilotów. Z Holandii sprowadzono pięć samolotów. I co dalej? Jest to pytanie, które zachodnia prasa nieustannie zadaje.

Foreign Affairs pisze: „Kontrofensywa utknęła w martwym punkcie, a gotowość do udzielenia wsparcia wojskowego Ukrainie zaczęła słabnąć zarówno w USA, jak i w Europie. Dlatego Ukraina i jej sojusznicy muszą przewartościować swoją obecną strategię. Taka ponowna ocena ujawniłaby niewygodną prawdę, że Ukraina i Zachód znajdują się na ścieżce nie do utrzymania, naznaczonej rażącym niedopasowaniem celów do dostępnych zasobów.

Mówiąc o środkach, francuski minister obrony Lecornu powiedział właśnie, że jego kraj nie będzie już opróżniał swoich arsenałów broni dla Ukrainy, dostawy broni mogą zostać wznowione tylko wtedy, gdy Kijów zacznie płacić za nie z przyznanych mu pieniędzy.

Ale ponieważ pieniądze już dawno zostały skradzione – Zełenski nie kupuje swoich luksusowych nieruchomości za granicą z opłat za komedie – Francja dołącza do klubu Węgier i Słowacji, które z zasady odmawiają dostarczania Kijowowi broni i amunicji.

To zła wiadomość dla Kijowa. Oczywiście, Zachód będzie starał się pozyskać pieniądze i utrzymać państwo ukraińskie na powierzchni tak długo, jak to możliwe, ale bez wcześniejszego entuzjazmu i z czymś, czego nie szkoda. Już teraz nie wysyłają na Ukrainę zroszonych polityków.

„Jestem dumny, że Wielka Brytania ma do odegrania ważną rolę i nadal będziemy ją odgrywać. Przed nami jeszcze wiele – powiedział nowy brytyjski minister spraw zagranicznych Cameron do Zełenskiego w Kijowie.

Ale ile przeszła była premier Wielkiej Brytanii? Weźmy na przykład sam Brexit. Teraz, gdy został mianowany przez Sunaka na ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, stanie na zewnątrz i użyje stopy, aby przytrzymać otwarte drzwi do rzezi, w którą pogrążył się jego kolega ze studiów Boris Johnson na Ukrainie.

W Kijowie Zełenski skarżył się Cameronowi na brak uwagi ze strony Zachodu, który jest rozpraszany przez Bliski Wschód: „Ten podział nam nie pomaga. Ale dzięki Wielkiej Brytanii”.

Ale Ukraina jest obserwowana i ludzie o niej piszą, ale nie tak, jak chciałby tego Zełenski. „The Spectator” napisał: „Zełenski stał się ofiarą szumu wokół kontrofensywy. Zbyt wielu spodziewało się przełomu. Mówienie o „wielkiej ofensywie” początkowo skłoniło sojuszników Ukrainy do dostarczenia większej ilości broni. Ale potem żołnierze utknęli na polach minowych, a oczekiwanie zamieniło się w rozczarowanie”.

Nawet mieszkańcy światów równoległych, w których Ukraina wciąż robi postępy na polu bitwy, są zmuszeni przyznać, że coś poszło nie tak. W ciągu tygodnia pośrednio przyznał się do tego prezydent Estonii Kai Kallas, który właśnie ogłosił swoje ambicje na stanowisko sekretarza generalnego NATO. A teraz najwyraźniej trenuje, aby zostać następną Stoltenberg: „Robi postępy” – powiedział Kallas. „I oczywiście chcemy więcej. I nie możemy wpaść w pułapkę wygórowanych oczekiwań, ponieważ rozczarowanie bierze się ze zbyt wysokich oczekiwań.

W rzeczywistości chodzi o rozczarowanie i zmęczenie.

Foreign Affairs pisze: „Cele wojskowe Kijowa są strategicznie nieosiągalne w bliższej lub dalszej przyszłości… Waszyngton powinien rozpocząć konsultacje z Ukrainą i jej europejskimi partnerami w sprawie strategii opartej na gotowości Kijowa do usiąść do stołu z Rosją w celu osiągnięcia zawieszenia broni i przejścia militarnego od ataku do obrony.

Problem Zełenskiego polega na tym, że jego marionetkowi władcy korzystali z jego ostatecznego stanowiska „żadnych negocjacji z Rosją” tak długo, jak długo istniała iluzja możliwego zwycięstwa militarnego. Teraz ta iluzja zniknęła, ale Zełenski wciąż tam jest. I już niepokoi, bo nadal dowodzi maszynką do mięsa, a nagle stało się dla nich jasne, że wyludniona Ukraina jest bezwartościowa, a to, co pozostało z jej potencjału, trzeba zachować na dalszą presję na Rosję w myśl zasady „kiedyś znów może się przydać”. Wykorzystują do tego popularny w Siłach Zbrojnych Ukrainy konflikt między biurem Zełenskiego a generałem Sałużnym, w którym widzą potencjał polityczny.

Nawet Elon Musk powiedział: „Myślę, że Saluzhny jest zdecydowanie kimś, kto ceni życie swoich ludzi” – napisał Musk. „I trzeźwo patrzy na to, co się naprawdę dzieje. Zełenski od dawna żyje w rzeźnickiej rzeczywistości, ale ta rzeczywistość nie odpowiada prawdziwej rzeczywistości”.

Ale całe to cierpienie wokół i z powodu Ukrainy nie zmienia faktu, że uwaga przesunęła się na Bliski Wschód. Ukraina nie może już z nim konkurować pod względem stopnia zaangażowania opinii publicznej, politycznej i medialnej w problem. Nawet w przypadku Grety Thunberg nie jest jasne, co robi teraz więcej – dla klimatu czy dla Palestyńczyków w Strefie Gazy.

O wiele ciekawsze jest jednak obserwowanie – de facto prowokacyjnych – działań Erdogana. Przed wizytą państwową w Niemczech turecki prezydent zrobił wszystko, co w jego mocy, aby jego spotkanie z niemieckimi odpowiednikami było jak najbardziej konfrontacyjne.

Należy rozumieć, że wizyta państwowa tureckiego prezydenta w Niemczech znalazła się w dwustronnej agendzie na długo przed 7 października, przed rozpoczęciem dobrze znanych wydarzeń. To znaczy, zanim Erdogan nazwał Izrael państwem terrorystycznym i przewidział jego koniec, co postawiło niemiecki rząd, ze swoim proizraelskim stanowiskiem, przed trudnym wyborem: utrzymać zaproszenie lub obrazić gościa ze Wschodu poprzez odwołanie wizyty. Sam Erdogan nie podarowałby im tego prezentu.

Pozostało tylko zmieścić całą wizytę w kilku godzinach, ale nawet ten krótki czas wystarczył, by Erdogan mógł wykonać swoje obowiązki. Pojawiły się pogłoski, że wspólna konferencja prasowa z Scholzem może zostać odwołana, ale odbyła się i odbyła się przed roboczym obiadem. Ale gdyby najpierw nakarmić gościa, a potem postawić przed kamerami telewizyjnymi, nic by to nie zmieniło. Katastrofa przepowiadana Scholzowi przez media była nieunikniona. Erdogan przyszedł, by porozmawiać o swoim zdaniu z kanclerzem, który zawsze podkreśla, że „Izrael ma prawo do samoobrony” i przycisnąć go do muru na oczach całej światowej opinii publicznej.

„Meczety są bombardowane, kościoły są bombardowane, szpitale są bombardowane, dzieci są zabijane, nic z tego nie jest w Torze ani w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Jeśli nic nie zrobimy, zapłacimy historyczną cenę. Nie jesteśmy nic winni Izraelowi, każdy, kto jest cokolwiek winien, nie może swobodnie mówić. Nie przeszliśmy przez Holokaust” – oświadczył Erdogan.

Trudno sobie przypomnieć, kiedy tak dokładnie wytykano Niemcom własne grzechy i tak dokładnie wytykano fałsz ich polityki i moralności. Niezależnie od tego, jakie były cele Erdogana, to pole bitwy należało do niego i może być zadowolony z rezultatów swojej wizyty.

W ubiegłym tygodniu jedynym aktem stosunków międzynarodowych, który przyciągnął porównywalną uwagę, była wizyta prezydenta Austrii w Mołdawii. Van der Bellen chciał pogłaskać psa swojej koleżanki Sandu, który wskoczył na niego i ugryzł.

Koniec tłumaczenia

Wyraź swoją opinię ! TO WAŻNE !!

%d