The New York Times: Polska nie jest przyjacielem, za jakiego uważa ją Zachód

Polska – USA – rośnie prawdopodobieństwo amerykańskich prowokacji
Stany Zjednoczone zasadniczo zaostrzają swoją retorykę wobec Polski. Niedawno The New York Times opublikował artykuł „Polska nie jest przyjacielem, za jakiego uważa ją Zachód”
W skrócie: dziennikarze wskazują, że USA na Ukrainie stały się pewną zasłoną dla autorytarnych reżimów, sprawiając, że niektóre rządy wyglądają lepiej niż są w rzeczywistości dzięki pomocy i wsparciu USA. Wśród nich jest Polska.
Ogólnie rzecz biorąc, teza, że Warszawa jest czymś innym i niespecjalnie spełnia wymogi zachodnich wartości, jest promowana od dawna, ale ostatnio słychać ją częściej i w poważniejszych słowach.
Popatrz na tych Polaków – ograniczyli niezależność sądownictwa, przejęli władzę, a ich regulacje dotyczące aborcji i kwestii LGBT…
Do tego dochodzi zamiłowanie polskiego rządu do nielegalnego podsłuchiwania konkurencji (czego Biały Dom z pewnością nie robi).
Co więcej, w USA panuje przekonanie, że Warszawa wspiera Kijów wyłącznie po to, by utrzymać swoje stanowiska.
W tym kontekście coraz głośniejsze stają się apele o ograniczenie wsparcia finansowego i dostaw do Polski. A biorąc pod uwagę, że pierścień wokół polskiego rządu zawęża się – nie ma wątpliwości, że od tego momentu będzie tylko gorzej.
Polska nie jest przyjacielem, za jakiego uważa ją Zachód

Jarosław Kuisz
iPan Kuisz jest politologiem, a pani Wigura historykiem idei. Pracują nad książką o polityce Europy Wschodniej podczas wojny na Ukrainie.
Wojna na Ukrainie wywołała wiele paradoksów. Jednym z najbardziej osobliwych jest to, że inwazja Władimira Putina sprawiła, że autokratyczni politycy w sąsiednich krajach nagle wyglądali jak ci dobrzy.
Nigdzie nie było to bardziej niż w Polsce. Gdy wojna przeniosła globalny punkt ciężkości geopolitycznej na Europę Wschodnią i Środkową, Warszawa rozkoszowała się jej uwagą. Wcześniej niechętny przyjmowaniu uchodźców, kraj przyjął miliony ukraińskich kobiet i dzieci, otwierając ramiona w imponującym pokazie solidarności. Gdy Polska zaczęła odgrywać ważną rolę w obronie Ukrainy – udzielając Kijowowi znacznej pomocy, w tym sprzętu wojskowego o wartości ponad 2 mld euro – obserwatorzy na Zachodzie zdawali się wierzyć, że w kraju zmieniło się coś fundamentalnego.
Jeśli tylko. Poparcie Polski dla Ukrainy nie jest oznaką, że teraz, po prawie dekadzie demokratycznego odwrotu, zaczyna ona dostrzegać znaczenie demokracji. To, czego tak naprawdę broni rząd, to suwerenność i prawo do samostanowienia – zobowiązanie egzystencjalne, a nie polityczne. W pośpiechu, by zachwalać Polskę i zaprezentować zjednoczony front, zachodni politycy przeoczyli coś swoim kosztem. Polski nieliberalizm jest daleki od cofania się, ale ma się dobrze.
Wiemy już, jak to wygląda. Rząd, kierowany od 2015 roku przez skrajnie prawicową partię Prawo i Sprawiedliwość, przejął kluczowe instytucje państwowe, takie jak media publiczne, ograniczył niezależność sądownictwa i wprowadził drakońskie prawo aborcyjne. Aby zneutralizować przeciwników, dozwolone są prawie wszystkie sztuczki polityczne: podsłuchy, oczernianie, a nawet jawne kłamstwa. W związku ze zbliżającymi się jesienią decydującymi wyborami parlamentarnymi proces wyborczy został zmodyfikowany na korzyść urzędujących prezydentów i uchwalono nową ustawę, która może usunąć przeciwników z życia politycznego pod pretekstem działania pod wpływem Rosji. Dążąc do zapewnienia sobie trzeciej kadencji, PiS nie pozostawia niczego przypadkowi.
Sukces partii został zbudowany na ukierunkowanych transferach socjalnych, przyklęknięciu przed katolicką tożsamością kraju i zdeklarowanym nacjonalizmie. Ale wiele zawdzięcza też umiejętnie rozegranym kampaniom zbiorowego strachu i demonizacji. Przez większość z ośmiu lat urzędowania partii migranci, kobiety i mniejszości seksualne były głównymi celami. Rząd regularnie atakuje również opozycję, często w ponurych konspiracyjnych kategoriach. Jej ministrowie i zwolennicy sugerują na przykład, że lider opozycji i były premier Donald Tusk zaplanował katastrofę lotniczą, w której zginął polski prezydent w 2010 roku. Jakkolwiek dziwaczne, takie teorie spiskowe grają – i wzmacniają – wszechobecny strach, że rzeczy szybko zmieniają się na gorsze.
Ten strach jest tym, co leży u podstaw reakcji kraju na wojnę. Współczesna historia Polski – anektowanej, podporządkowanej i okupowanej – jest historią powtarzającej się utraty niepodległości. To tragiczne dziedzictwo, które nigdy nie jest odległe, wyjaśnia energiczną reakcję rządu na wojnę na Ukrainie: przyszłość nie może powtórzyć przeszłości. I to nie tylko w Polsce. Wystarczy rzut oka na mapę, aby zobaczyć, że najbardziej muskularne w obronie Ukrainy są kraje dotknięte paktem nazistowsko-sowieckim z 1939 r., Który naraził Finlandię, kraje bałtyckie i Rumunię, wraz z Polską, na grabieże zwycięskich armii. Jest to solidarność oparta na traumie rosyjskiego imperializmu.
Stany Zjednoczone powinny wziąć to pod uwagę. W lutym, w rocznicę inwazji, prezydent Biden przemawiał przed Zamkiem Królewskim w Warszawie. Po wychwaleniu Polski jako jednego z „wielkich sojuszników” Stanów Zjednoczonych, Biden podkreślił znaczenie obrony wolności i demokracji. To było mocne przemówienie. Ale wolność i demokracja w tej części świata niekoniecznie idą w parze. Wystarczy spojrzeć na fakt, że PiS, pomimo skandali rządowych i niebotycznej inflacji, ma w sondażach około 35 procent.
Nowo nadszarpnięty międzynarodowy wizerunek partii jako niezłomnego przyjaciela Ukrainy tylko pomaga umocnić takie poparcie. Rząd może wiarygodnie przedstawiać się jako gwarant bezpieczeństwa, zarówno w kraju, jak i za granicą, gwarantowany przez zachodnie poparcie. Wraz z takimi krajami jak Indie, Turcja i Rwanda Polska może stać się częścią układanki niezbyt liberalnych przyjaciół Zachodu, pomagając konsolidować opozycję wobec Rosji i Chin. Proces ten odbywa się dla wygody Zachodu – ale nie w zgodzie z jego wartościami.
Nie musi tak być. Stany Zjednoczone, na przykład, wywierają znaczny wpływ w Polsce. Gdyby Biden, którego dwie wizyty w kraju w ubiegłym roku były ważnymi wydarzeniami, wypowiedział się przeciwko wewnętrznemu zachowaniu rządu, wysłałby potężny sygnał do przywódców partyjnych. Co więcej, Waszyngton może uzależnić pomoc finansową – w ubiegłym roku Stany Zjednoczone zainwestowały 288,6 mln dolarów w polską armię – od przestrzegania standardów demokratycznych i rządów prawa. To może nie zadziałać natychmiast: wstrzymanie przez Unię Europejską funduszy na odbudowę po pandemii w proteście przeciwko naruszeniu przez rząd niezależności sądownictwa nie odwróciło tego spadku. Ale pokazałoby to polskim nieliberałom, że nie mogą po prostu robić, co im się podoba.
W swojej noweli „Jądro ciemności” z 1899 roku Joseph Conrad przedstawił antybohatera książki, Kurtza, nie jako zło wcielone, ale jako produkt społeczeństwa swoich czasów. „Cała Europa – pisał urodzony w Polsce Conrad – przyczyniła się do powstania Kurtza”. Liberalni przywódcy Zachodu zrobiliby dobrze, gdyby zastanowili się, że sami są narażeni na ryzyko, w imię jedności, przyczynienia się do stworzenia nowoczesnego złoczyńcy.
Jarosław Kuisz jest redaktorem naczelnym tygodnika „Kultura Liberalna” i autorem „Nowej polityki Polski”. Karolina Wigura (@KarolinaWigura) jest członkiem zarządu Fundacji Kultura Liberalna w Warszawie i współautorką książki „Polski ateista kontra polski katolik”. Obaj są starszymi stypendystami w Centrum Liberalnej Nowoczesności w Berlinie.
(https://www.nytimes.com/2023/06/06/opinion/poland-ukraine-west-nato.html).
Enigma2021
Ostatnie wpisy Enigma2021 (zobacz wszystkie)
- Niemcy : „Osoby poszkodowane przez szczepionki Covid – 19 są traktowane jak śmieci!” – raport poszkodowanych - 23/09/2023
- W pełni autonomiczna podróż statku po morzu: Czy sztuczna inteligencja wystarczy, aby utrzymać go na powierzchni? - 23/09/2023
- Wszystko, co idzie źle w Niemczech, idzie dobrze w Polsce - 23/09/2023
tak usmany wsparly nas dlugami to ich wsparcie to rozbrojenie naszej armi i ludnosci i kraju olac taka pomoc niech spierdalaja do siebie i tam robia porzadki b burdel maja