Wybrany materiał zobaczysz po przesunięciu strony w dół :-) jest pod wyszukiwarką

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Translate website Mforum
STREAMY J/C ODBLOKOWANE

MFORUM VIDEO LIVE INFO NIUS

Informacje prasowe , video stream , podcast ,reportaż, audiobook , film fabularny, film dokumentalny , relacje ,transmisje , retransmisje publikacje , republikacje materiały tłumaczone na język polski , komunikator chat audio i video , największe w Polsce archiwum materiałów video i art. prasowych trwale usuniętych z internetu ,codziennie najnowsze informacje bez cenzury nie dostępne w Polskim internecie .Audycje stream live w każdy dzień z wyjątkiem piątku i soboty o godzinie 20 .00 dostępna funkcja translator z możliwością tłumaczenia zawartości całej witryny na 93 języki w tym treści chat !!

„Ziemiomorze” to jeden z najbardziej znanych cykli fantasy, a jego pierwszy tom: „Czarnoksiężnik Z Archipelagu” można stawiać wśród najlepszych książek XX wieku

Rate this post

Wszystkie problemy z Ziemiomorzem:

Ursula Le Guin Ziemiomorze Czarnoksiężnik Z Archipelagu

 

Czarnoksiężnik z archipelagu

Ziemiomorze to jeden z najbardziej znanych cykli fantasy, a jego pierwszy tom: Czarnoksiężnik Z Archipelagu można stawiać wśród najlepszych książek XX wieku. Niestety, posiada on jedną bardzo poważną wadę: nie skończył się na pierwszym tomie. Przeciwnie, ma ich sześć, a im dalej w las tym jest tylko gorzej i gorzej… 

Czarnoksiężnik Z Archipelagu:

Czarnoksiężnik Z Archipelagu to bardzo dobra książka, z jednej strony opowiadająca o człowieku, który przeżywa niezwykłe przygody w świecie pełnym magów, smoków i złych duchów z zaświatów. Z drugiej: o pełnym pychy karierowiczu, który kierując się własnym egocentryzmem wywołał katastrofę, w wyniku której poginęli ludzie. Który to karierowicz nie dość, że w ten sposób zrujnował sobie ową karierę i zamiast zostać doradcą królów lub zasiadać wśród najbardziej szanowanych specjalistów świata, trafił na zadupie, a jedyną alternatywą dla niego był los tułacza. Oraz o tym, jak człowiek ten naprawia swoje błędy.

To bardzo dobra książka, która w pełni zasługuje na swoją sławę.

Niestety jak pisałem na wstępie: lepiej by było, gdyby pozostała samostojką. A dostała od diabła kontynuacji.

Grobowce Atuanu:

Historia dziewczyny, której życie zostało zrujnowane przez wybór losu. To jeszcze jest dobra książka, choć tak naprawdę mało w niej fantasy. Moim zdaniem jest gorsza od Czarnoksiężnika Z Archipelagu, jednak posiada ona swoich obrońców, przedkładających ją nad pierwszy tom. Co ciekawe linia konfliktu polaryzuje się według podziału płciowego (faceci bardziej cenią Czarnoksiężnika, kobiety Grobowce), więc pewnie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Najdalszy Brzeg:

 

bfc53a1521f53ef6110f4bb87e1f17df

Przez długi czas był to ostatni tom Ziemiomorza, tak napisanym, jak i takim, jaki czytałem. Po prostu nie mieliśmy ich więcej ani w bibliotece miejskiej, ani szkolnej. Wrażenia z niego natomiast wyniosłem tak negatywne, że wcale nie śpieszyłem się do nabycia Tehanu. Gdy byłem młodszy byłem bardziej zadziorny, z perspektywy czasu jednak uważam, że jest to po prostu kolejna, marna powieść fantasy. 

Najdalszym Brzegiem są dwa problemy. Pierwszym z nich jest to, że to strasznie błaha, nic nie wnosząca opowieść. Paradoksalnie wynika to z jej epickiej skali. O ile wcześniej Ged pływał łódką, pasł kozy, leczył jaskrę starym ludziom i zabijał smoki, tak w Najdalszym Brzegu walczy z niebezpieczeństwem, które grozi zagładą świata. Przejście od codzienności do epickości szkodzi książce, gdyż zabiera jej unikalność.

Po drugie: problem z gasnącą magią jest tak generycznym problemem fantasy, że trudniej już jakiś bardziej generyczny wymyślić.

Po trzecie: Najdalszy Brzeg strasznie pomniejsza Ziemiomorze. W pierwszych dwóch częściach mamy opowieść o wielkim człowieku z obcego świata. Ged jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli swojej dziedziny zawodowej, ale to samo można powiedzieć o wielu innych w tym świecie: Ogionie Milczącym, Erreth Akbem, arcymagu Nemerle, smoku Penduru czy pewnie nawet Jasperze. Wiecie: każdy świat ma mnóstwo wielkich postaci: Aleksander Wielki, Motzart, Albert Einstein, Sokrates, Pitagoras, Inhotep, Oda Nobunaga… Byli i będą, całkiem bez związku. I nagle okazuje się, że w tym świecie pełnym legend, Ged jest jakąś postacią ostateczną, największą i przekreślającą dokonania wszystkich wcześniejszych.

Natomiast sam ten świat okazuje się też żałośnie mały. Ged dociera do jego kresu, spotyka każdą, niewiarygodną rzecz, po drodze okazuje się, że rzeczy tych jest łącznie pięć na krzyż i wrażenie żyjącego świata, pełnego żeglarzy, piratów, imperiów, plemiennych wodzów, pasterzy kóz obrastających w legendy, legend zostających pasterzami kóz, czarowników, czarnoksiężników i wiejskich guślarzy gdzieś po prostu znika.

Zostaje taka generyczna kraina, gdzie jest pięć wysp, z tego jedna zła i muszą się one wszystkie zjednoczyć przeciw czemuś jeszcze gorszemu. I gdy w walce z tym ostatnim nawet wielki, biały arcymag, zawodzi świat ocalony zostaje przez jego giermka, który zostaje królem…

Noż brak mi słów.

Najdalszy Brzeg czytałem pierwszy raz w wieku najdalej 17 lat i już wtedy miałem wrażenie, że ja to już gdzieś widziałem…

Tehanu:

 

tehanu

Tehanu zostało wydane w 1990 roku, 18 lat po Najdalszym Brzegu. Niestety powroty po latach nigdy nie są dobre. W książce tej drażni mnie w zasadzie wszystko. 

Zacznijmy od tego, że to nie jest fantasy. Książka kłamie już na okładce, bowiem tak naprawdę w Tehanu jest bardzo mało fantastyki. Zjawisk nadprzyrodzonych jest tu niewiele, a te, które są mogłyby zostać usunięte z książki bez szkody dla fabuły, akcji, postaci oraz jej nastroju emocjonalnego. Akcję można by umieścić zamiast na Wyspie Gont na Islandii, zaburzenia w przepływie magii zastąpić zarazą, a złego czarownika: jakimś lokalnym tyranem i wyszłoby na to samo. W rezultacie książkę należałoby raczej zaklasyfikować do literatury obyczajowej. Opowiada bowiem o dwóch samotnych kobietach, opiekujących się okaleczonym, upośledzonym i zaniedbanym dzieckiem oraz ich ciężkim życiu w opresyjnym świecie. Le Guin nie zrobiła tego i chyba rozumiem jej motywy.

Po pierwsze: jest to wyraz zakompleksienia pisarzy fantastyki, a zwłaszcza fantasy. Zakompleksienia, które ostatecznie zarżnęło ten gatunek. Otóż: pisarze fantastyki od zawsze nie mogli przełknąć, że nie są traktowani poważnie przez krytyków. Nie wystarczało im to, że ludzie chcą czytać ich książki. Nie wystarczało im skupienie się na rzeczach, które w fantastyce były unikalne jak magia, czy futurystyczna technologia. Musieli pisać coś więcej. Te książki nie mogły być takimi zwykłymi opowieściami o czarodziejach, musiały być opowieściami o dorastaniu i o życiu. Problem w tym, że to właśnie opowieści o czarodziejach, kosmitach czy zbuntowanych robotach były unikalne. Nastoletniej, dorosłej, starczej i znajdującej się w wieku średnim dramy było zawsze bardzo dużo.

Po drugie: gdyby Ursula Le Guin, zamiast wydawać Tehanu jako powieść fantasy uczciwie wydała ją jako powieść obyczajową, to utonęłaby ona w tłumie dokładnie takich samych historii o biednych, upośledzonych, zaniedbanych przez rodziców dzieciach. Tehanu nie jest bowiem nawet dobrą książką obyczajową. Przeciwnie: używa najtańszych chwytów. Jedyny powód, dla którego wzrusza tkwi w tym samym zjawisku, które sprawia, że wzrusza też Kanon, Air oraz Clannad (dla niezorientowanych: są to przedpotowe anime o smutnych dziewczynkach umierających na śniegu). Bowiem trafia do grupy docelowej, która normalnie nie interesuje się tematyką obyczajową, preferując nad nią Gundamy, Conany i Startreki. Nie jest więc uodporniona na najbardziej zgrane chwyty.

Ale na tym nie koniec. Korzystając z okazji Le Guin postanowiła bowiem retconować wszystko, przez co świat przestaje trzymać się kupy. Dowiadujemy się więc na przykład, że magowie Ziemiomorza darzą kobiety taką niechęcią, że rzucają na siebie zaklęcie wiążące, sprawiające, że tracą popęd seksualny…

Już samo to jest rażąco głupie.

Faktem jest, że w Czarnoksiężniku Z Archipelagu wspomniane jest niewiele kobiet, a Ged specjalnie się nimi nie interesuje. W książce jest jednak taka scena:

Ludzie w małym porcie spoglądali na Geda krzywo; wkrótce nadszedł pośpiesznie ich czarownik. Spojrzał surowo na Geda, potem skłonił się i rzekł głosem jednocześnie napuszonym i pochlebnym:

– Czarnoksiężniku, panie mój! Wybacz moją zuchwałość i uczyń nam zaszczyt, przyjmij od nas wszystko, co przyda ci się w podróży: jadło, napitek, płótno żaglowe, liny – moja córka właśnie niesie do twej łodzi świeżo upieczone kury.

Czyli jednak jakoś płodzą dzieci.

Problemem jest jednak nie tylko niespójność wydarzeń, ale też wyłaniająca się z tego niespójność charakteru Geda. Młody Ged był bowiem człowiekiem bardzo dumnym, pewnym swej mocy i wartości. Duma ta przeradza się w pychę, co doprowadza do katastrofy. Mam zrozumieć, że ktoś tak przeczulony na punkcie swojej osoby, gotowy skakać do oczu każdemu, dobrowolnie zgodziłby się na poddanie chemicznej kastracji?

I jak tak poważne, psychiczne okaleczenie ma się do słów:

„Uczynił siebie całością, człowiekiem, kimś, kto znając całe swoje prawdziwe ja, nie może zostać wykorzystany, zawładnięty przez żadną inną moc poza samym sobą, i kto przeżywa całe swoje życie w imię życia, a nigdy w służbie zniszczenia, cierpienia, nienawiści lub ciemności”.

To poznał on całe swoje prawdziwe ja, czy tylko wybrane kawałki?

To jaką pizdą jest Ged. Mamy na przykład tą akcję, gdy zły czarownik uprawia mobbing na Tenar, Ged stoi z boku, a potem w płaczliwym tonie tłumaczy się, że stracił swoją moc, więc nic nie może zrobić, ale gdyby ją jeszcze miał, to pokazałby gościowi takie fajerwerki, że hej…

I tu pojawia się mnóstwo pytań. Na przykład od kiedy w tym cholernym Ziemiomorzu istnieje magia ofensywna? Bo ile konfrontacji przeżył Ged i w której potraktował wroga fireballem lub thunderboltem? Zawsze to opierało się raczej na magii paraliżującej, próbach znalezienia imienia wroga i uzyskania nad nim władzy oraz tym podobnych rzeczach. Był ten urok zmieniający kości w ołów, którego użyła Sereth, ale to też nie był efektowny czar ofensywny.

Po drugie: od kiedy Ged podchodził do rozwiązywania konfliktów z pozycji siły i wymuszenia? Bo na moje oko ostatni raz zdarzyło mu się, jak miał 17 lat na Roke. Nawet wtedy nie była to jednak bójka, ale głupi, młodzieńczy zakład…

Po trzecie: co to znaczy, że bez magii nie potrafi? Nikt z nas nie ma magii, a jakoś potrafimy dawać sobie radę w życiu. Tym bardziej powinno to dotyczyć Geda: człowieka, który przepłynął kilka razy całe Ziemiomorze w zdłuż i wszeż, przeszedł całe zaświaty, zmagał się z głodem, nieszczęściem, piratami, Karnami, walczył ze smokami i demonami… Przecież to kawał twardego, nawykłego do trudów i silnego faceta. Nawet mimo że podstarzałego/

Owszem, zdarza się, że tacy ludzie na starość wykonują najgorzej płatne zawody, by przetrwać. Jednak rzadko kryją się po kontach. Częściej kończą z nożem w brzuchu.

Ale ta postać też została retconowana i teraz jest człowiekiem bez dokonań. Facetem, który od utraty mocy nie tylko nie potrafi stanąć w obronie kobiety, ale nie stać go nawet na to, żeby napisać do kumpla z prośbą o emeryturę.

Nie, żeby miało to zadziałać. Bo kolejną rzeczą jaka mi się nie podoba, to to jakim niewdzięcznym robakiem jest Arren. Pojawia się Tehanu na kilka chwil i co słyszymy? „Ach! Dobrze cię widzieć Ged! Zawdzięczam ci całą swoją mądrość i władzę! Bez ciebie nie byłbym tym samym człowiekiem, którym jestem dzisiaj, ale w sumie, to nie mam dla ciebie czasu!“ Taki totalny popis zobojętnienia i niewdzięczności, na który stać byłoby chyba tylko totalnego socjopatę. I to dość nieudolnego! Bo w rękach typowego polityka była by to okazja, by tanio błysnąć swą potęgą, majętnością i pokazać, że na służbie królowi można wiele zyskać: usadowiłby Geda i Tenar po swojej prawicy, posłałby pięciu gwardzistów, którzy w ramach obowiązków służbowych rozwiązaliby problem nożem, kazał skarbnikowi podnieść emeryturę dla obojga do najniższej krajowej i wszyscy by klaskali…

Ale nie! Bo jak pisałem Le Guin uparła się, żeby retconować wszystkie postacie do sukinsynów i niedojd, żeby czytelnik przestał je szanować.

To jakie muchy w nosie ma Tenar. Mam na myśli tą niewypowiedzianą skargę, na męża, który umarł czy wyjechał (nie pamiętam już, a szczerze mówiąc nie mam ochoty czytać tego gniota, żeby sobie przypomnieć), syna, który wyjechał, wdał się w złe towarzystwo i robi problemy, na to, że musi czesać kozy i pleść z ich sierści nici, Geda, że okazał się pizdą (tu ma rację), a poza tym zniszczył jej życie wykradając ją podstępem z Atuanu, gdzie byłaby wielką kapłanką…

Tak, jasne…

W Atuanie nosiłaby wodę do usranej śmierci, tak jak przez całe dzieciństwo i okres nastoletni, bo Karnowie poszli po rozum do głowy i uznali, że od boga, który w prawdzie realnie istnieje, ale sprawia kłopoty swoimi żądaniami, wolą bóstwa fikcyjne, bo bóg fikcyjny jest bogiem mniej się awanturującym. Koniec końców zapadłaby na zapalenie płuc i umarła z wiadrem w dłoni w wieku lat dwudziestu czterech.

No, ale są tacy ludzie…

Opowieści z Ziemiomorza:

 

opowiesci

Tutaj mamy garść opowiadań z różnych okresów Ziemiomorza, jedne poprzedzające czasy Geda, inne późniejsze. Problemem znowu jest tu retconowanie świata oraz wpychanie mu na siłę w usta mizoginii. 

Tak więc magowie mają poważny problem z faktem, że baba mogłaby nie tylko uczyć się czarów, ale też przybyć na Roke po więcej.

Owszem, w Czarnoksiężniku Z Archipelagu nie była wspomniana żadna uczennica pobierająca nauki na Roke. Niemniej jednak nie znaczy to, że ich nie było, czarodziejki mogły mieć też osobną uczelnię. Nie znaczy to też, że wobec czarodziejek istniała jakaś forma nietolerancji. Po prostu brak takowych jest argumentem z milczenia źródeł. A akurat Argumentum at Silentio jest bardzo zwodniczą metodą, nigdy nie dającą pewności. Kobiety na Roke mogły nie występować dlatego, że faktycznie ich tam nie było. Mogły nie pojawić się w tekście, bo były nieważne (Ged przebywał praktycznie wyłącznie w męskim towarzystwie, co nawiasem mówiąc bywa typowe dla nastolatków). Mogły nie pojawić się w tekście, bo nie były ważne dla opowieści. Mogły nie pojawić się, bo faktycznie panowała jakaś mizoginia.

Mogły też nie pojawić się tam, bo nikomu, włącznie z samymi zainteresowanymi oraz z Le Guin nie przyszło do głowy, że można by je tam posyłać.

Osobiście jestem zdania, że początkowo chodziło o to ostatnie. Le Guin urodziła się w 1929 roku, czarnoksiężnika napisała w roku 1968, w kraju bardzo konserwatywnie podchodzącym do ras i ról płciowych, nie przyszło jej więc do głowy, że w takiej Polsce już 100 lat wcześniej kobiety były lekarkami i prawniczkami, mogłyby być i czarownicami. Dokonała więc kalki swojego świata bez zastanowienia/ Potem nadszedł feminizm trzeciej fali, którego Le Guin była wielką zwolenniczką, zrozumiała jakie przeoczenie popełniła,więc retconowała książki. Jednak zamiast retrospektywnie napisać, że na Roke kształciło się wiele magiń, tylko w pierwszym tomie chowały się pod stołem, żeby narracja ich nie znalazła. Zamiast tego dopisała im mizoginię.

Ta mizoginia nie pasuje jednak do magów z Roke, gdyż w Czarnoksiężniku widzimy zarówno, że przyjmują kobiecych gości, jak i to, jak Ged spotyka żeńskie adeptki magii. I traktuje je tak samo, jak wszystkich innych czarowników i czarnoksiężników: z szacunkiem. Magowie w Czarnoksiężniku i tomach do trzeciego włącznie podchodzą do sprawy bardzo odważnie: z założeniem, że na Roke nauczono ich dużo, ale nie wszystkiego. Są sztuki, które na wyspie nie są nauczane. Część dlatego, że została świadomie odrzucona (jak wszystko, co związane z Dawnymi Mocami Ziemi), a część dlatego, że nie jest tam znana (jak zaklęcia, których Ventch nauczył się na Rubieżach). Wiedzą jednak, że nie są alfami i omegami, wiele rzeczy może ich więc zaskoczyć.

Prawdę mówiąc to, sądząc po treści pierwszych trzech książek to raczej czarownicy i czarnoksiężnicy (w tym czarownice) traktowali magów niegrzecznie, jak wywyższających się wykształciuchów, posiadających jedynie książkową, być może przestarzałą, wiedzę, ale pozbawionych znajomości realnego świata.

Kolejny powód, dla którego mizoginia nie pasuje do magów z Roke stanowi ich postawa wobec uczniów. Świadczyć może o tym sam Ged. Na Roke przyjeżdża gówniarz z kolosalnymi brakami w nauczaniu. Ale przyjmują go, wyrasta na gnojka. Koniec końców, wiedząc, że mu nie wolno i że to niebezpieczne, oraz, że samo czytanie tego zaklęcia ściąga na niego zagrożenie, dureń prokuruje katastrofę, w wyniku której umiera sam arcymag wyspy.

To dużo więcej niż zwykła nieświadomość nieumyślna, by posłużyć się terminem etycznym. To co najmniej karygodna lekkomyślność.

Ktoś mu z tego powodu powiedział złe słowo?

Nie. Pozwolono mu dokończyć naukę i odstawili na boczny tor, gdzieś, gdzie w ich mniemaniu nie mógł szkodzić.

A ten okazał się samobójcą i ryzykantem, gotowym walczyć ze Smokiem Pendoru uzbrojony w spekulację.

Zresztą mamy jaskrawszy przypadek: na nauki przyjęto Karga, przedstawiciela ludu który od setek lat najeżdża Ziemiomorze i który to ludu budzi powszechną grozę.

Czy ktoś mu powiedział złe słowo?

No, ale jak przychodzi uczeń z waginą, to budzi to powszechny sprzeciw. Mimo, ze wiedźmy działają i praktykują jawnie jak Ziemiomorze długie i szerokie.

Sensu to nie ma. Jedyne wyjaśnienie jakie widzę, to takie, że po utracie mocy przez Geda na jego miejsce wybrano kretyna. Skąd go wytrzaśnięto i dlaczego akurat jego nie mam pojęcia. Mistrzowie z otoczenia Geda wydawali się bowiem rozsądni.

Inny Wiatr:

Po tym wszystkim Innego Wiatru zwyczajnie już nie czytałem. I nie przeczytam, bo boję się, co tam znajdę.

Wyraź swoją opinię ! TO WAŻNE !!

CLOSE
CLOSE
%d bloggers like this: