Informacje prasowe , video stream , podcast ,reportaż, audiobook , film fabularny, film dokumentalny , relacje ,transmisje , retransmisje publikacje , republikacje materiały tłumaczone na język polski , komunikator chat audio i video , największe w Polsce archiwum materiałów video i art. prasowych trwale usuniętych z internetu ,codziennie najnowsze informacje bez cenzury nie dostępne w Polskim internecie .Audycje stream live w każdy dzień z wyjątkiem piątku i soboty o godzinie 20 .00 dostępna funkcja translator z możliwością tłumaczenia zawartości całej witryny na 93 języki w tym treści chat !!
„Foreign Policy”: Czas powołać polsko-ukraińską unię na wzór I RP
Amerykański magazyn „Foreign Policy” proponuje więcej niż powrót w Europie Środkowej do geopolitycznych rozwiązań z okresu I RP. Znany amerykański magazyn postuluje wręcz połączenie Polski oraz Ukrainy w „federację lub konfederację” państwową, co byłoby pośrednim sposobem na wejście Kijowa do struktur Unii Europejskiej oraz NATO.
W niedzielę na stronie internetowej renomowanego amerykańskiego magazynu „Foreign Policy” pojawił się ciekawy artykuł dotyczący geopolitycznej przyszłości regionu Europy Środkowo-Wschodniej w kontekście rosyjskiego zagrożenia. Autorem felietonu jest słowacki politolog Dalibor Rohac, ekspert American Enterprise Institute. Artykuł ten ma wiele intelektualnych walorów – na czele z obroną historycznej spuścizny Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale jednocześnie stawiając bardzo odważne tezy do których autor ma prawo, wprowadza ferment, który dla anglojęzycznego czytelnika może być kompletnie niezrozumiały. Tytuł tekstu brzmi: „Czas przywrócić unię polsko-litewską”, co już samo w sobie jest mylące, ponieważ Polska i Litwa są państwami-członkami zarówno w Sojuszu Północnoatlantyckim, jak i Unii Europejskiej. Rohac nie pisze więc o unii polsko-litewskiej, ale o ewentualnej unii polsko-ukraińskiej. W swoim tekście nie wspomina niestety ani słowem o Unii Hadziackiej oraz niezrealizowanym koncepcie Rzeczpospolitej Trojga Narodów, choć trzeba mu oddać, iż jest jednym z nielicznych publicystów publikujących na Zachodzie, który wcielił się w rolę adwokata historii I Rzeczypospolitej.„Po upadku dynastii Jagiellonów (Rzeczpospolita) przekształciła się w monarchię elektorską, podobną do miast-państw Italii, ale działającą na znacznie większą skalę. Ustawodawca Wspólnoty Narodów i lokalne sejmiki kierowały się zasadą jednomyślności — podobnie jak Rada Europejska w wielu sprawach postępuje dzisiaj. Panująca w Rzeczypospolitej atmosfera tolerancji religijnej i wolności, którymi cieszyła się szlachta, stanowiła ostry kontrapunkt dla absolutystycznych monarchii Europy Zachodniej – nie mówiąc już o tragicznej historii, która nastąpiła po upadku Rzeczypospolitej w 1795 roku. Co by było, gdyby dostępne było podobne polityczne rozwiązanie problemów, przed którymi stoi dziś Ukraina i Polska? Argument za jednoznaczną unią polityczną między dwoma krajami nie opiera się na nostalgii, ale na wspólnych interesach. Z pewnością, ze względu na cztery wieki wspólnej historii w ramach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, znaczna część dzisiejszej Ukrainy (i Białorusi) ma o wiele więcej wspólnego z Polską niż z Rosją” – pisze w swoim felietonie Rohac.
Dla obrony swojej hipotezy o ewentualnym połączeniu Polski i Ukrainy w jeden organizm państwowy, autor powołuje się na federacyjną koncepcję Józefa Piłsudskiego oraz precedens zjednoczenia Niemiec (3 października 1990 roku). „To nie jest rozmowa o fantazji” – pisze autor. Problem w tym, iż właśnie jest to kolejny z artykułów o wizjach rodem z geopolitycznego fantasy. Przyjemnie się go czyta, ale nie opiera się na realistycznych fundamentach. Od wspólnego wroga do wspólnoty państwowej jest daleka droga o czym przekonały się nawet Korona (Polska) jak i Wielkie Księstwo (Litwa). Od zjednoczenia Litwy przez Mendoga (1240) do unii z Polską (1385) minęło prawie 150 lat. I tutaj sam wpadłem w pułapkę historycznego myślenia, ponieważ dzisiejsze polityczne instrumentarium zmieniło się na przestrzeni ostatnich setek lat, nawet jeżeli generalia pozostały niezmienne.Zgadzam się z Rohacem, że Polskę oraz Ukrainę łączy wspólnota historii (I RP) i wspólnota zagrożenia (Rosja). Od Rohaca jestem bardziej krytyczny wobec elit Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a zmarnowaną szansę Unii Hadziackiej oraz konceptu Rzeczypospolitej Trojga Narodów (z Księstwem Ruskim – czyli Ukrainą, jako równoprawną częścią składową) uważam za fundament późniejszych kłopotów w starciu z Rosją, wieńczących się protektoratem i rozbiorami. Podobnie krytycznie oceniam ucieczkę Warszawy od federacyjnej koncepcji Piłsudskiego, którą emanację widać był w traktacie ryskim (1921 r.). Zgadzam się z polską szkołą myślicieli geopolitycznych takich jak Stanisław Cat-Mackiewicz, jak i Adolf Bocheński, że Polska powinna była szukać geopolitycznego porozumienia w ramach Międzymorza, koegzystując z Litwinami, Białorusinami oraz Ukraińcami, próbując budować z nimi wspólny sojusz obronny przeciwko rosyjskiej (radzieckiej) hegemonii. To pozostaje uniwersalną lekcją z historii, tyle czy oznacza budowę jednego państwowego tworu?Pamiętajmy wszelako, że zarówno Unia Hadziacka (1658 r.) i koncepcja federacyjna Piłsudskiego (1919 r.) pozostała tylko na papierze, choć ich realizacja była o „włos”. Obie przygotowywane „unie” były niestety bliżej realizacji w tamtych czasach niż propozycja Rohaca w XXI w, a się nie powiodły. Naiwność takiego myślenia widział Jerzy Giedroyc, czego odbicie widzimy w doktrynie Giedroyca-Mieroszewskiego zwanej „ULB” (Ukraina, Litwa, Białoruś), gdzie państwa-bufory są w założeniu państwami niepodległymi (a nie częściami składowymi IV Rzeczpospolitej). Mam niestety wrażenie, że w koncepcji „Foreign Policy” unia polsko-ukraińska ma być sposobem na ominięcie weta państw członkowskich Unii Europejskiej oraz Sojuszu Północnoatlantyckiego dla akcesji Kijowa do tychże struktur. Na zasadzie takiej – Ukraina może wejść do UE i NATO „tylnymi drzwiami” przez unię państwową z Polską. Jest to założenie kuriozalne, ponieważ założono nie bez racji, że „weto” np. Berlina wobec akcesji Kijowa do NATO i UE może być zbyt silne, by je przełamać, a jednocześnie pamiętajmy, że np. Berlin będzie torpedował koncepcję unii polsko-ukraińskiej z zachodnimi gwarancjami równie mocno lub jeszcze zacieklej. Pomijając samą technologię polityczną związaną z łączeniem państw, co byłoby herkulesową pracą – „kamieniem węgielnym” polityki III RP jest wzmacnianie kolektywnego bezpieczeństwa międzynarodowego, czego najlepszym przykładem jest pozytywny stosunek Polaków do NATO. Upadek NATO – czego chciał Putin, oznaczałby rozbicie międzynarodowego ładu na „domeny” i powrót do balu Kongresu Wiedeńskiego, gdzie przy stole głos mieli tylko imperatorzy. Rosyjska propaganda tylko oczekuje tego by przedstawić Polskę jako „rozbijacza” w NATO, który czyha na podbój Lwowa. Koncepcja z lat 90′ tzw. NATO-bis postulowana przez Lecha Wałęsę, nie przez przypadek jest uznawana za geopolityczny błąd ówczesnego Prezydenta RP. A tutaj na scenę wkracza projekt o wiele bardziej wykraczający poza wspomniany „wałęsizm” – choć Rohac tego nie dostrzega.Strategiczne partnerstwo, budowanie dobrych relacji, popieranie akcesji Kijowa do Unii Europejskiej i NATO – to się obecnie dzieje i Polska popiera włączenie Ukrainy do zachodnich struktur. Wydaje się, że Warszawa będzie pierwszą stolicą, która poprze zachodnie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Rozwiązaniem dla geopolitycznego osamotnienia Ukrainy nie jest jednak żonglowanie koncepcjami o nowym państwowym tworze – bez całego sztafażu demokratycznych procedur (sondaże, referendum) i pokonania różnic administracyjno-kulturowych. Zwłaszcza, że to skok o tyczce, gdy nie zrobiono mniejszych kroczków piechotą do przodu, w innych palących sprawach. Dopiero w 2022 roku Ukraina otrzymała status partnera uczestniczącego w amerykańskim Trójmorzu, a Kijów cały czas prosi o dostawy nowoczesnej broni w większej ilości. Przypomnijmy, że Ukraina była poza trumpistowską inicjatywą Trójmorza, a sama koncepcja choć korzystna dla Europy Środkowej, to nie została podparta właściwym wsparciem finansowym. Wszelkie dodatkowe sojusze i blogi geopolityczne jak Trójkąt Lubelski (Polska, Litwa, Ukraina) w Europie Środkowo-Wschodniej są korzystne, ponieważ wzmacniają więzy pomiędzy zagrożonymi przez Rosję krajami.
Problem, w mojej opinii leży także gdzie indziej – a tego Rohac nie pisze, czy Polska nie ma być przypadkiem osamotnionym państwem frontowym, które jako jedyne realnie udzieli gwarancji bezpieczeństwa Ukrainie i tym samym jedynie zaryzykuje formalne włączenie do wojny. Polskie średniowieczne elity wiedziały, że sojusz wiąże się z wojenną pomocą. Nawet jeżeli unia polsko-ukraińska ma być dyskutowana jako rozwiązanie powojenne, to nie zmienia to faktu ryzyka ponownego uderzenia Moskwy. W 2008 roku należało przyjąć Ukrainę i Gruzję do NATO. Weto wówczas postawiły Francja i Niemcy, skończyło się wojnami. Nawet jeżeli wizja Rohaca byłaby łatwa do przeprowadzenia (nie jest) i nie była obarczona ryzykiem (a jest), to i tak naiwnością jest sądzenie, że nie storpedują tego niemieckie lub francuskie elity. Na papierze propozycja wygląda kusząco – dodajmy etat polskiego i ukraińskiego wojska na stopie pokojowej, potencjały ludności i okazuje się, że otrzymujemy europejskie mocarstwo o pół milionowej armii pod bronią oraz 80 mln populacji między dwoma morzami – Bałtyckim oraz Czarnym. Tyle, że geopolityka to nie gra wideo, gdzie wszystko jest tak uproszczone. Unię Hadziacką obroniono w 1659 r. pod Konotopem, gdzie polsko-litewsko-tatarsko-kozackie wojska spektakularnie pobiły Moskali. Cóż jednak z tego, gdy z inspiracji Carstwa Rosyjskiego na Ukrainie wybuchło powstanie czerni, a Wyhowski – orędownik Hadziacza, utracił hetmańską buławę. Kanclerz ruski Jerzy Niemirycz przypłacił to życiem. Projekt nie przetrwał roku. W 1921 roku w Rydze z bolszewikami warunki pokoju negocjowali głównie przeciwnicy Józefa Piłsudskiego, a zatem także sprzeciwiali się jego federacyjnej koncepcji. Leon Wasilewski był w osamotnieniu. Polska zrezygnowała z cesji terytorialnych, które leżały na stole (Mińsk mógł być w granicach Rzeczypospolitej) i wycofał uznanie dla Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL), z którą była w sojuszu. Niestety historia to nauczycielka życia, nawet po wygranych bitwach, gdy wspólnie pobiliśmy Rosję, przy sprzyjających warunkach w postaci ówczesnej technologii politycznej (wówczas łączenie państw było łatwiejsze) – nie udało się stworzyć polsko-ukraińskiej państwowej unii.
Tylko imperium Sławian jest normalnym organizmem !
niech spierdalaja usmany i ukry do kupy niech oni zrobia sobie unie sa siebie warci siebie