Przewodów. Podwyższenie gotowości bojowej i art. 4 NATO. Eksperci wyjaśniają

– Żołnierze muszą być na miejscu, w garnizonie, ludzie są ściągani z urlopów. Jednym słowem – wszyscy żołnierze jednostki muszą być w gotowości do wykonania zadania, jakie może im zostać powierzone – mówi Interii gen. Stanisław Koziej, wyjaśniając, z czym wiąże się ogłoszone przez rząd podwyższenie gotowości bojowej części jednostek po zdarzeniu w Przewodowie. Eksperci tłumaczą też, dlaczego rozważany jest artykuł 4 NATO.
W miejscowości Przewodów koło Hrubieszowa na Lubelszczyźnie w pobliżu granicy z Ukrainą doszło do eksplozji, w których zginęły dwie osoby. Według niepotwierdzonych oficjalnie informacji uderzył tam rosyjski pocisk lub jego części. W związku z sytuacją została zwołana pilna narada w siedzibie Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN), zebrał się też rząd, a prezydent Andrzej Duda rozmawiał z przywódcą USA Joe Bidenem.
Po spotkaniu w siedzibie BBN szef Biura Jacek Siewiera przekazał, że weryfikowane jest, „czy zachodzą przesłanki, aby uruchomić procedury wynikające z art. 4 Paktu Północnoatlantyckiego„. Rzecznik rządu Piotr Muller poinformował natomiast, że zdecydowano o podwyższeniu gotowości niektórych jednostek wojskowych.
Art. 4 mówi, że „Strony będą się wspólnie konsultowały, ilekroć – zdaniem którejkolwiek z nich – zagrożone będą: integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze Stron”.
– Po wypowiedziach rzecznika rządu i szefa BBN jasno widać, że polskie władze na tym etapie nie chcą szafować informacjami. Trwa dochodzenie, a trzeba dokładnie ustalić, co „przyleciało”, skąd i w jakiej postaci. To są poważne kwestie, bo za tymi ustaleniami idą konkretne implikacje – skomentował w rozmowie w Interią doniesienia znane na godz. 23. Robert Pszczel, były szef biura informacji NATO w Moskwie.
– Artykuł ten rozważany jest dlatego, bo dotyczy wszelkich wydarzeń, które mają charakter zagrożenia – a mamy do czynienia ze śmiercią dwóch osób. Jeśli za tym stoją działania wojskowe krajów trzecich, nawet jeśli hipotetycznie miały charakter nieumyślny, rodzą konsekwencje dla całego NATO. A sojusznicy w NATO są złączeni na dobre i na złe – zaznaczył ekspert.
Jak zauważył, sojusznicy już pospieszyli z zapewnieniami o wsparciu. – To bardzo cenne i tak to powinno wyglądać. Jednocześnie pojawiły się spekulacje, ale tu, by były podejmowane oficjalne kroki, wszelkie informacje o wydarzeniu muszą pochodzić od władz polskich – podkreślił.
Zdaniem Pszczela podwyższenie stanu gotowości części jednostek to działanie „standardowe i właściwe w tej sytuacji”. – Jeśli doszło do jakiegoś incydentu, to trzeba być przygotowanym na ewentualne inne – dodał.
Co w praktyce oznacza podwyższenie gotowości niektórych jednostek wojskowych? Tłumaczy gen. Stanisław Koziej.
– To znaczy, że jakieś jednostki wojskowe, można się domyślać, że chodzi o jednostki obrony przeciwlotniczej, muszą być w gotowości. Te, które są w regionie granicy, cały czas są już w gotowości operacyjnej. To znaczy, że jeśli otrzymają zadanie, by się przemieścić i przegrupować, natychmiast są do tego gotowe. Żołnierze muszą być na miejscu, w garnizonie, ludzie są ściągani z urlopów. Jednym słowem – wszyscy żołnierze jednostki muszą być w gotowości do wykonania zadania, jakie może im zostać powierzone – wyjaśnia.
Gen. Koziej pytany o reakcję polskich władz, wskazuje, że „procedura reagowania państwa polskiego jest logiczna”.
– Najpierw zebrał się rządowy komitet ds. bezpieczeństwa, czyli ministrowie w wąskim gronie. Następnie zwołano posiedzenie rządu, czyli jedyny właściwy organ do podejmowania decyzji. W środę odbędzie się Rada Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie zapewne prezydent poinformuje szefów innych frakcji o sytuacji – wylicza. – Reagowanie na takie zdarzenie, w taki sposób, jest właściwe. Inaczej robi się natomiast, jeśli chodzi o perspektywiczne, strategiczne decyzje. Wówczas kolejność powinna być odwrotna – dodaje.
Także Robert Pszczel uważa, że obecnie zachowywane są właściwe procedury. – Jest wiele kwestii, które będą wymagały być może nowych decyzji, nowych zadań, może wzmocnienia obrony przeciwlotniczej Polski. Myślę, że te kwestie są teraz omawiane – powiedział, dodając, że jedną z oczywistych konsekwencji powinno być dalsze wspieranie Ukrainy. – To Ukraina jest państwem frontowym i od ich zdolności do obrony m.in. przeciwlotniczej służą pośrednio i naszemu bezpieczeństwu – podsumował.