Powrót snajpera Wali
bZIK
Ostatnie wpisy bZIK (zobacz wszystkie)
- Dania przekaże Ukrainie pociski przeciwokrętowe Harpoon - 24 maja 2022
- Lasery tnące stal nie są w stanie go zniszczyć. Naukowcy stworzyli wyjątkowe lustro diamentowe - 24 maja 2022
- Przegląd prasy: żądania Erdogana dławią nordycką ofertę NATO, a Mołdawia czeka na broń amerykańsko-brytyjską - 24 maja 2022
- Rosja musiała rozpocząć specjalną operację, aby powstrzymać ludobójstwo na Ukrainie — minister obrony - 24 maja 2022
- Ukrainą to się nie skończy - 24 maja 2022
„Wojna to straszne rozczarowanie”

FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Wali, były żołnierz Royal 22 e Regiment, wraca do Quebecu po dwóch miesiącach spędzonych na Ukrainie.
Dwa miesiące po odpowiedzi na wezwanie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego snajper Wali wraca do Quebecu – bez szwanku, choć „kilka razy” prawie stracił tam życie. Ale większość zagranicznych bojowników, którzy odwiedzili Ukrainę jak on, wyszła gorzko rozczarowana, pogrążona we mgle wojny, nie będąc ani razu na linii frontu.
WESPRZYJ DOWOLNĄ KWOTĄ NASZĄ
DZIAŁALNOŚĆ
Ta forma wsparcia adresowana jest do autorów wpisów - artykułów , filmów i tłumaczeń i osób pomagających w sprawach technicznych ,

ciekawostka :-) mamy ponad 30 000 subskrybentów i ponad 100 000 osób zarejestrowanych a trzeba żebrać o kilka groszy dla tych dzięki którym są treści na stronie ..........
„Mam szczęście, że wciąż żyję, naprawdę było blisko” – powiedział były żołnierz Royal 22 e Regiment w wywiadzie dla La Presse w swoim domu w aglomeracji Montrealu.
Jego ostatnia misja w regionie Donbasu, w jednostce ukraińskiej, która wspierała poborowych żołnierzy, nieco przyspieszyła jego powrót. Wczesnym rankiem, kiedy właśnie zajął pozycję w pobliżu okopu wystawionego na ostrzał rosyjskich czołgów, dwóch poborowych wyszło z koców, żeby zapalić papierosa. „Mówiłem im, żeby się tak nie narażali, ale mnie nie słuchali” – mówi Wali. Obok nich wybuchł „bardzo celny” ogień pocisków z rosyjskiego czołgu. Scena opisana przez indywidualistę mrozi krew w żyłach. „Wybuchło na stałe. Widziałem, jak odłamki przelatują jak lasery. Moje ciało napięło się. Nic nie słyszałem, od razu bolała mnie głowa. To było naprawdę gwałtowne. »
Od razu zrozumiał, że nic nie można zrobić dla jego dwóch ukraińskich towarzyszy broni, którzy zostali mocno uderzeni. „Pachniało śmiercią, trudno to opisać; to makabryczny zapach zwęglonego mięsa, siarki i chemikaliów. Ten zapach jest taki nieludzki. »

FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Wali odwiedził Ukrainę na początku marca.
Jego partnerka, która chce pozostać anonimowa, mówi, że zadzwonił do niej w środku nocy godzinę później. „Próbował mi wytłumaczyć, że były dwa zgony. Powiedział: „Myślę, że zrobiłem wystarczająco dużo, co? Czy zrobiłem wystarczająco dużo?” Wygląda na to, że chciał, żebym mu powiedziała, żeby wrócił, mówi. Był strasznie spokojny. »
W końcu to jego życie rodzinne wygrało z chęcią pomocy Ukraińcom – mówi Wali. „Mam wrażenie, że moje serce wraca do przodu. Nadal mam płomień. Lubię teatr operacyjny. Ale pchnąłem swoje szczęście. Nie mam kontuzji. Mówię sobie: jak daleko mogę rzucić kostką? Nie chcę stracić tego, co mam tutaj – mówi młody ojciec, który opuścił pierwsze urodziny syna, gdy ten był na froncie.

ZDJĘCIE DOSTARCZONE PRZEZ WALI
Wali na ziemi w regionie Donbasu
Po spędzeniu dwóch miesięcy na Ukrainie Wali dokonuje „raczej rozczarowującej” oceny rozmieszczenia zachodnich bojowników-ochotników, które rozpoczęło się na początku marca po telefonie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Liczba przybyłych ochotników – ponad 20 000, według różnych szacunków – była tak duża, że 6 marca ukraiński rząd musiał pilnie powołać Międzynarodową Legię Obrony Terytorialnej Ukrainy.
Ale dla większości ochotników, którzy pojawili się na granicy, dołączenie do jednostki wojskowej było kłopotliwe.

FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Wali
Zełenski zaapelował do wszystkich, ale w terenie oficerowie byli zupełnie bezradni. Nie wiedzieli, co z nami zrobić.
Wali
On i kilku innych byłych żołnierzy kanadyjskich początkowo woleli dołączyć do Brygady Normanów, prywatnej jednostki ochotniczej stacjonującej przez kilka miesięcy na Ukrainie, kierowanej przez byłego żołnierza Quebecu o pseudonimie Hrulf.
Niezgoda szybko wybuchła wśród żołnierzy i duża liczba bojowników opuściła Brygadę Normanów.
Trzy osoby, które poprosiły o anonimowość, opisały La Presse obietnice broni i sprzętu ochronnego złożone przez dowódcę brygady normańskiej, które nigdy się nie zmaterializowały. Część ochotników bez żadnego sprzętu ochronnego znalazła się około 40 kilometrów od frontu rosyjskiego. „Gdyby doszło do rosyjskiego przełomu, wszyscy byliby zagrożeni. To była nieodpowiedzialna postawa Brygady – mówi jeden z jej byłych żołnierzy, który poprosił o zatajenie jego nazwiska ze względów bezpieczeństwa.

ZDJĘCIE DOSTARCZONE PRZEZ WALI
Szkolenie Wali w posługiwaniu się pociskiem przeciwpancernym Javelin
Oszukiwanie i niecierpliwość
Dowódca brygady normańskiej, który również poprosił nas o zatajenie jego prawdziwego nazwiska ze względów bezpieczeństwa, potwierdza, że od początku konfliktu został porzucony przez około sześćdziesięciu walczących. Kilku z nich chciało podpisać umowę, która dawałaby im status na mocy konwencji genewskich, a także gwarancje, że w przypadku kontuzji będą leczeni przez państwo ukraińskie. Hrulf twierdzi, że niektórzy nawet „planowali” pozbawić go 500-tysięcznej dostawy broni dostarczonej przez Amerykanów, aby stworzyć własną jednostkę bojową.
„Są faceci, którzy spieszyli się, by iść na front, nie przeszli nawet najmniejszej kontroli bezpieczeństwa. Ukraińcy nas przetestowali i dopiero teraz zaczynamy dostawać kolejne misje. Jest element zaufania, który należy zbudować, i to jest całkowicie normalne” – mówi Hrulf.
„Straszne rozczarowanie”
„Wielu ochotników spodziewa się, że będzie gotowy pod klucz, ale wojna to coś przeciwnego, to straszne rozczarowanie” – podsumowuje Wali ze swojej strony.
Wraz z innym piechotą z Quebecu o pseudonimie Shadow, snajper z Quebecu w końcu dołączył do ukraińskiej jednostki, która walczyła w rejonie Kijowa.

FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Według Walego dołączenie do ukraińskiej jednostki wojskowej było kłopotliwe dla większości zachodnich ochotników.
Ale z drugiej strony znalezienie broni do walki było kafkowskim ćwiczeniem. „Musiałeś znać kogoś, kto znał kogoś, kto powiedział ci, że w jakimś starym zakładzie fryzjerskim dadzą ci AK-47. Trzeba było majstrować przy takim zestawie żołnierza, zbierając kawałki i amunicję z lewej i prawej strony, w wielu przypadkach z bronią w mniej lub bardziej dobrym stanie ”- mówi.
Nawet na posiłki często dostarczają je cywile. Tak samo jest z benzyną poruszającą się w pojeździe. Ciągle trzeba się organizować, żeby poznać kogoś, kto kogoś zna.
Wali
-
FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Wali przywiózł pudło rosyjskich racji żywnościowych, odzyskane z gruzów zniszczonego pojazdu.
-
FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Były snajper poinformował również, że ten 30-milimetrowy pocisk został wystrzelony przez rosyjski czołg.
-
FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Wali przywiózł pudło rosyjskich racji żywnościowych, odzyskane z gruzów zniszczonego pojazdu.
Według jednego z nich, po kilku tygodniach na terytorium Ukrainy niektórzy z najbardziej doświadczonych zachodnich żołnierzy zostali zwerbowani przez Ukraiński Zarząd Wywiadu Wojskowego i teraz będą uczestniczyć w operacjach specjalnych za liniami wroga.
Inni, mniej doświadczeni, „przeskakują z jednego Airbnb do drugiego”, czekając na rekrutację przez jednostkę, która zabierze ich na front, mówi Wali.
Większość jednak zdecydowała się wrócić do domu, mówi kilka osób, z którymi rozmawiano na potrzeby tego artykułu. „Wielu przybywa na Ukrainę z wydętymi piersiami, ale wyjeżdża z ogonami między nogami” – mówi Wali.

ZDJĘCIE DOSTARCZONE PRZEZ WALI
Pożar spowodowany bombardowaniem pozycji ukraińskich pod Irpinem na przedmieściach Kijowa
W końcu sam powiedział, że wystrzelił tylko dwie kule w okna „żeby przestraszyć ludzi” i tak naprawdę nigdy nie znalazł się w zasięgu ostrzału wroga. „To wojna maszyn”, w której „niezwykle odważni” ukraińscy żołnierze ponoszą bardzo duże straty w wyniku ostrzału, ale „przepuszczają wiele okazji” do osłabienia wroga, ponieważ brakuje im wiedzy technicznej i wojskowej – podsumowuje. „Gdyby Ukraińcy mieli procedury, które mieliśmy w Afganistanie, aby komunikować się z artylerią, moglibyśmy spowodować rzeź” – uważa.
Ale Wali nie ukrywa chęci powrotu tam mimo wszystko. „Nigdy nie wiadomo, kiedy zagraniczni wojownicy zrobią różnicę w terenie. Jest jak gaśnica: jest bezużyteczna, dopóki ogień się nie zgaśnie. »

FOTO OLIVIER JEAN, PRASA
Były snajper nie wyklucza jednak powrotu na Ukrainę mimo wszystko.
You must log in to post a comment.