Pod koniec września relacje Azerbejdżanu i Iranu znalazły się na zupełnie nowym, niespotykanie niskim poziomie. Od kilku lat są one, delikatnie mówiąc, dość chłodne, ale zeszłoroczna wojna w Górskim Karabachu i zmiany terytorialne w jej następstwie stały się czynnikiem, który jeszcze pogorszył ten stan rzeczy. Uważnego obserwatora stosunków międzynarodowych ostatnia eskalacja wrogości między dwoma sąsiadami nie może więc dziwić, jednak przyczyny mają głębsze podłoże.

Obiekcje Iranu dotyczą zbliżenia Baku z państwami zachodnimi i Izraelem. Zdaniem Teheranu Azerbejdżanu i Izraela w zakresie współpracy militarnej zagrażają stabilności w regionie. Kooperacja ta dotyczy szczególnie dostaw amunicji krążącej, którą wykorzystano podczas konfliktu o Górski Karabach. Obok tureckich UCAV-ów Bayraktar TB2 najważniejszym orężem lotniczym Azerbejdżanu w tej wojnie były między innymi izraelskie Haropy.

W ubiegłym tygodniu były irański dyplomata Amir Mousawi stwierdził w wywiadzie dla Al-Majadin, kanału telewizyjnego Partii Boga, że w Azerbejdżanie było 1000 izraelskich agentów i 1800 tak zwanego państwa Islamskiego. Z kolei Ali Szamkani, sekretarz irańskiej Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, ostrzegł sąsiadów Iranu przed „obcymi wpływami” w tweecie opublikowanym w sobotę po persku, arabsku, angielsku i hebrajsku.

 

– Potężny Iran zawsze był życzliwy dla swoich sąsiadów i nigdy nie stanowił dla nich zagrożenia – napisał Szamkani. – Problemy zostaną rozwiązane przy współpracy wszystkich krajów regionu. Wpływ z zagranicy będzie bezowocny, dlatego wzywamy sąsiadów do zachowania czujności w tym względzie i trzymania się z daleka wpływów zagranicznych.

 

Jedną z kości niezgody stało się karanie grzywnami i aresztem kierowców irańskich ciężarówek na drodze między armeńskimi miastami Kapan i Goris. Droga częściowo przecina terytorium przekazane Azerbejdżanowi po wojnie w Górskim Karabachu i patrolowana jest przez rosyjskich żołnierzy sił pokojowych. Stanowi ona jedyny łącznik Armenii z Iranem. Baku podejrzewało, że irańscy kierowcy dostarczali uzbrojenie Armeńczykom.

Nie znalazło to uzasadnienia w faktach, ale ostatecznie Azerbejdżan nałożył „podatek drogowy” na irańskich kierowców przewożących towary i paliwo. Od 11 sierpnia do 11 września zatrzymano sześćdziesiąt irańskich ciężarówek, które nie miały specjalnego pozwolenia na tranzyt. I tu dochodzimy do sedna: od dawna istniejący szlak handlowy do Armenii i Rosji pozwalał Iranowi dostarczać towary bez cła. Teraz sytuacja się zmieniła, a wpływ na to miały zmiany terytorialne wskutek klęski Armenii w wojnie czterdziestoczterodniowej.

Zamiast dążyć do stonowania napiętych relacji, siły zbrojne Islamskiej Republiki Iranu posunęły się krok do przodu i rozpoczęły manewry wojskowe w północno-zachodniej części kraju, w pobliżu granicy z Azerbejdżanem. Kryptonim ćwiczeń „Zdobywcy Chajbaru” jest nawiązaniem do bitwy pod oazą Chajbar w 628 roku, kiedy muzułmanie pod wodzą Mahometa walczyli z tamtejszymi Żydami, ostatecznie pokonali ich i nałożyli na nich podatek.

 

– Podczas manewrów testowana będzie broń rakietowa i artyleryjska, drony oraz śmigłowce – informował Kiomars Hejdari, dowódca irańskich wojsk lądowych, cytowany przez tamtejszą agencję Fars. Ćwiczenia nie są niczym nadzwyczajnym – ot, Teheran sprawdza zdolność bojową swoich wojsk. Czas i miejsce wybrano jednak nieprzypadkowo. Obliczono je na pokazanie Baku, że nie może liczyć na ocieplenie stosunków. Skądinąd irańskie ćwiczenia i wzrost napięcia nie pozwalają w pełni uczcić pierwszej rocznicy wojny w Górskim Karabachu.

Prezydent Azerbejdżanu İlham Əliyev w wywiadzie dla tureckiej agencji informacyjnej Anadolu powiedział, że jest zszokowany decyzją Iranu o przeprowadzeniu manewrów w pobliżu azerbejdżańskiej granicy. Wypada jednak zauważyć, że to Azerbejdżanie przeprowadzili ćwiczenia jako pierwsi. W drugiej połowie września wspólnie z wojskami tureckimi i pakistańskimi rozpoczęli manewry pod kryptonimem „Trzech Braci” w rejonie Baku, 250 kilometrów od granicy z Iranem, a także na Morzu Kaspijskim.

I ta ostatnia lokalizacja wzbudza najwięcej kontrowersji, gdyż stanowi jawne złamanie Konwencji o statusie prawnym Morza Kaspijskiego z sierpnia 2018 roku. Historyczny dokument podpisali na Piątym Szczycie Kaspijskim w Aktau w Kazachstanie prezydenci państw Kaspijskiej Piątki. Teheranowi najbardziej zależało na zabezpieczeniu akwenu przed aktywnością wojskową innych państw, poza kaspijskimi, do których Turcja nie należy.

Prezydenci Iranu i Azerbejdżanu: Hasan Rouhani i İlham Əliyev.
(presiden.ir, CC BY-SA 4.0)

– Nie będziemy tolerować syjonistycznego reżimu i jego działań wymierzonych w nasze narodowe bezpieczeństwu w pobliżu naszej granicy – oświadczył Hosejn Amir-Abdollahijan, minister spraw zagranicznych Iranu. – Zrobimy wszystko, aby temu zapobiec.

Wskazywana przez irańskich polityków obecność „syjonistycznego reżimu” to w szczególności dostawy uzbrojenia. Nawet w atmosferze wzrostu napięcia azerbejdżański prezydent nie wahał się prezentować izraelskiej amunicji krążącej Harop: siadł za kółkiem pojazdu terenowego i przedefilował na tle trzech samochodów ciężarowych przewożących ten typ drona. Oczywiście film znalazł się w sieci.

 

W spór włączył się najwyższy przywódca Iranu, Ali Chamenei. Podczas ceremonii ukończenia studiów dla kadetów Akademii Sił Zbrojnych Islamskiej Republiki Iranu na Uniwersytecie Imama Hosejna ostrzegł przed obcą ingerencją w regionie, mówiąc, że jest to przyczyną „niezgody i szkód” oraz że wszystkie problemy i incydenty powinny być rozwiązywane bez obcej ingerencji. Chamenei wezwał również kraje w regionie do dbania o bezpieczeństwo narodowe bez polegania na obcokrajowcach.

Jakby tego było mało, Baku i Ankara zapowiedziały kolejne manewry pod kryptonimem „Niewzruszone Braterstwo”, które mają potrwać od 5 do 8 października i będą odbywać się bardzo blisko granicy. Na pewno nie będzie to środek budowania wzajemnego zaufania. Do wzrostu zaufania nie przyczyni się również wypowiedź Abdollaha Gandżiego, dyrektora zarządzającego gazety Dżawan, powiązanej z Pasdaranmi. W piątkowym tweecie wspomniał on, że Azerbejdżan jest historycznym terytorium Iranu.

– Iran okazał szacunek i uznał władców Azerbejdżanu, ale ostrzegł, że nie powinni używać użyczonej siły do grożenia Iranowi – stwierdził. – Ludzie żyjący po obu stronach rzeki Aras, która oddziela Iran od Azerbejdżanu, mają tożsamość irańską od kilku tysięcy lat.

 

Notabene dzisiaj Iran zamknął przejście graniczne z Turcją we wsi Kapıköy. Na razie zdenerwowało to bardziej Irańczyków (chcących przejść na stronę turecką) niż Turków.

Warto na koniec zaznaczyć, że wydarzeniom towarzyszy też szum informacyjny tworzony przez media opiniotwórcze mające związek z różnymi podmiotami, zainteresowanymi bezpośrednio i pośrednio. Niemniej wzrost napięcia na granicy azerbejdżańsko-irańskiej może wynikać, jak twierdzi Touraj Atabaki, emerytowany profesor historii społecznej Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej na Uniwersytecie w Lejdzie, z obaw Teheranu przed marginalizacją odgrywanej roli w regionie Morza Kaspijskiego.

– Turcja ma drugie co do wielkości siły zbrojne NATO, a Pakistan jest potęgą nuklearną w regionie. Kiedy te dwa kraje organizują manewry wojskowe wspólnie z Azerbejdżanem, niepokoi to Rosję i Iran – powiedział Atabaki.

Gra więc toczy się o istotną stawkę, a odpuszczenie przez Teheran rywalizacji i zaakceptowanie nowego stanu rzeczy – pogłębionej współpracy Azerbejdżanu z Izraelem, a także wprowadzenie Turcji na Morze Kaspijskie – wiązałoby się z porażką polityczną. Niemniej szansa na konflikt zbrojny z Azerbejdżanem jest relatywnie niska. Wojna na słowa i demonstracja siły to raczej wszystko, na co stać oba kraje. W atmosferze napięcia oraz wzajemnych oskarżeń i prowokacji nietrudno jednak o pomyłkę człowieka lub celowe działanie jednostek prących do starcia. https://www.konflikty.pl/