Chiny wysłały swój lotniskowiec w pobliże japońskich wód, ponieważ ingerencja Tokio i Waszyngtonu rozwiązuje Pekinowi ręce
bZIK
Ostatnie wpisy bZIK (zobacz wszystkie)
- Rosjanie tworzą latający samochód „Cyclocar” - 16 kwietnia 2021
- Funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa spowodował stłuczkę pod wpływem alkoholu - 16 kwietnia 2021
- Wódka od rosyjskich naukowców: euforia i słaby kac - 16 kwietnia 2021
- Nowy zestaw pszenicy wzbogaconej cynkiem do globalnej ekspansji w celu zwalczania niedożywienia - 16 kwietnia 2021
- Czekasz na zwrot od skarbówki? Nie musisz już iść do okienka - 16 kwietnia 2021
Stany Zjednoczone i Japonia oficjalnie próbują okrążyć Chiny na Pacyfiku, a Pekin dokonał najbardziej znaczącego pokazu wojskowego, wysyłając grupę lotniskowców pomiędzy wyspy japońskie i Tajwan.
W poniedziałek rano Chiny ogłosiły, że wysłały grupę lotniskowców przez miejsce znane jako Cieśnina Miyako, łańcuch wysp, który stanowi pomost między Oceanem Spokojnym a Morzem Wschodniochińskim. Obszar ten w dużej mierze składa się z wód japońskich i posiada kilka strategicznych wysp, takich jak Okinawa, sporne terytorium Wysp Diaoyu/Senkaku, a także mosty prowadzące do samego Tajwanu. Gdy Pekin wysłał „Liaoning” w to miejsce, Tokio wysłało niszczyciel, aby go monitorować. Global Times zamieścił później triumfalny artykuł, w którym stwierdza, że Chiny zamierzają przeprowadzić więcej takich ćwiczeń, a ich potencjał morski będzie się tylko zwiększał.
Napięcia militarne między Chinami a Japonią nie są niczym nowym, a każdy, kto posiada choćby podstawową wiedzę o Azji, będzie wiedział, że mają one długą historię. Podczas gdy w ostatnim czasie doszło do wielu mini starć z łodziami straży przybrzeżnej wokół spornych wysp, wysłanie całej grupy lotniskowców w pobliże japońskich wód jest w istocie czymś nowym i dramatycznie podnosi stawkę. Pekin chce wysłać silny sygnał do Tokio, które niedawno, pod przewodnictwem Bidena, potwierdziło swój sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i publicznie zobowiązało się do zaangażowania się, choć niejednoznacznie, w każdą ewentualność związaną z Tajwanem, a jego premier ma wkrótce odwiedzić Waszyngton. W związku z tym Chiny prężą muskuły w tym strategicznym obszarze. To jeszcze nie wszystko.
Zarówno Japonia, jak i Chiny mają na oku Cieśninę Miyako i łańcuch wysp Ryukyu jako strategicznie ważne miejsce. Tworzy on szerszy segment geografii regionalnej znany jako „pierwszy łańcuch wysp” – rozciągający się aż od rosyjskiego Dalekiego Wschodu, obejmujący Japonię, Okinawę, wyspę Tajwan i Morze Południowochińskie. Kluczowe jest to, że całkowicie otacza on morskie peryferia Chin. Dlatego też ten, kto dominuje na tym obszarze, ma przewagę w każdym konflikcie z udziałem Pekinu. Chiny postrzegają przewagę morską i powietrzną nad tą przestrzenią jako kluczową dla swojego bezpieczeństwa narodowego, podobnie jak Tokio, które uważa, że utrata parytetu w tym regionie oznacza, że Japonia jako całość staje się podatna na chińską hegemonię morską.
Dla Tokio, balansowanie przeciwko chińskiej potędze oznacza, że wyspa Tajwan staje się istotną figurą szachową. Jeśli Chinom udałoby się przejąć kontrolę nad Tajwanem, wówczas Pekin zyskałby monopol na całą cieśninę, a okrążenie Japonii byłoby całkowite. To skłoniło Tokio do wzmocnienia sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi i krajami inicjatywy Quad, aby odeprzeć atak, co zaowocowało rzadkim stwierdzeniem, że USA i Japonia powinny współpracować w wojnie o Tajwan. W amerykańskich planach wojennych dotyczących tego regionu, ujawnionych w niedawno odtajnionych dokumentach administracji Trumpa, celem Waszyngtonu jest próba uniemożliwienia Chinom całkowitej dominacji nad pierwszym łańcuchem wysp oraz utrzymanie supremacji nad drugim w szerszej części Pacyfiku. Japonia jest oczywiście kluczowym partnerem w tym zakresie.
Te wydarzenia wywołały wściekłą reakcję Pekinu, który postrzega je jako część wysiłków mających na celu próbę okrążenia go. Ostateczny rezultat jest taki, że obecnie Chiny są bardziej skłonne wykorzystać swoją potęgę militarną, aby odeprzeć Japonię i Stany Zjednoczone. Po pierwsze, wiąże się to z rosnącą liczbą ćwiczeń wojskowych wokół samej wyspy Tajwan, ale po drugie, również ze zwiększoną obecnością marynarki wojennej, przy czym w lutym Chiny rozszerzyły jurysdykcję straży przybrzeżnej, zezwalając jej na ostrzeliwanie obcych statków, przy niejednoznacznej definicji tego, co stanowi wody własne Chin, a więc obejmujące Morze Południowochińskie i Wschodniochińskie. Niedługo po uchwaleniu tego prawa, okręty chińskiej straży przybrzeżnej natychmiast ruszyły do walki z japońskimi roszczeniami do wysp. Wysłanie w poniedziałek grupy lotniskowców jest jedynie najnowszym, najbardziej logicznym krokiem.
Nieuchronnie sytuacja ta oznacza, że stosunki Chin i Japonii będą napięte przez cały bieżący rok. Chociaż oba kraje są w dużym stopniu zintegrowane gospodarczo i wzajemnie od siebie zależne, co w pewien sposób prowadzi je do „chodzenia na palcach”, jeśli chodzi o drażliwe kwestie, to jednak w tle wciąż bulgoczą te militarne punkty zapalne. Tokio i Pekin cieszą się wzajemnie swoimi pieniędzmi, ale mimo to toczą bardzo wyraźną strategiczną rywalizację o to, kto militarnie zdominuje wyspy i wody wokół siebie. Podczas gdy Pekin dąży do stworzenia bezpiecznej obecności wokół siebie, zbliża się do problemu Tajwanu i dąży do prześcignięcia Stanów Zjednoczonych, Japonia musi ostatecznie żyć z tym, że znajduje się u progu tego wszystkiego i nawigować po tych niespokojnych wodach.
rt.com