Sebastian Nadolski: SEBA PL OPIS SPRAWY !! Kompromitacja organów ścigania. Wyrok uniewinniający ☀Autor Gabi☀
Gabi
Ostatnie wpisy Gabi (zobacz wszystkie)
- PiS przegrywa wybory parlamentarne. Sensacja w nowym sondażu ☀Autor Gabi☀ - 8 marca 2021
- Wyższa kwota wolna od podatku! Tajny plan PiS ☀Autor Gabi☀ - 8 marca 2021
- Dlaczego Billa Gatesa nie można aresztować w Szwajcarii ☀Autor Gabi☀ - 8 marca 2021
- Wartości rodziny Schwab. Czy prawdziwy Klaus Schwab to uprzejma postać starego wujka.. ☀Autor Gabi☀ - 8 marca 2021
- Od koronawirusa do projektu „Untact”: zorganizowany zanik kontaktu międzyludzkiego ☀Autor Gabi☀ - 8 marca 2021
W piątek po blisko sześciu latach postępowania kozienicki Sąd Rejonowy uniewinnił Sebastiana Nadolskiego i siedem innych osób od zarzutu porwania i pozbawienia wolności dziecka, Fabiana N. Po tym jak ojciec przejął opiekę nad synem ogłoszono drugi raz w Polsce wdrożenie procedury Child alert. Ojca i syna poszukiwała policja w całej Europie, zostali zatrzymani przez komandosów strzelających z ostrej broni na autostradzie, Sebastian Nadolski spędził sporo czasu w areszcie. Piątkowe – jeszcze nieprawomocne – orzeczenie sądu wskazuje, że nie było żadnych podstaw do ścigania ojca z synem.
Sprawa Sebastiana Nadolskiego była bardzo głośna. W listopadzie 2015 roku mówiły o tym wszystkie media. Wersja oficjalna, medialna mówiła o tym, że zamaskowani mężczyźni porwali trzyletniego chłopca wyrywając go z rąk matki. W rzeczywistości wyglądało to tak, że ojciec zabrał synka, który sam do niego podbiegł. Matka widziała, była świadkiem, że dziecko jest pod opieką ojca, który zresztą nie miał wówczas odebranych praw rodzicielskich. Nie było najmniejszych przesłanek do podejrzeń, że chłopcu cokolwiek zagraża. Mimo to jedenaście dni byli poszukiwani przez wszystkie służby w całej `Europie. „Zatrzymanie ojca Fabiana, z synkiem na tylnym siedzeniu samochodu, odbyło się w iście filmowym stylu. Na autostradzie pojawiła się blokada, funkcjonariusze z długą bronią, strzelanie ostrą amunicją w szyby auta. Tyle tylko, że policjanci musieli wiedzieć, że broń mężczyzny jest w policyjnym depozycie, a on sam nie stawiał żadnego oporu. Sebastian Nadolski przesiedział wiele miesięcy w areszcie, choć prokurator nie był w stanie postawić mu żadnych zarzutów” – tak pisaliśmy o tym w ubiegłym roku.
Sprawa w sądzie trwała kilka lat, choć było oczywiste, że ojciec posiadający prawa rodzicielskie nie mógł porwać swojego dziecko. A gdyby nawet: to matka wiedziała od razu, że chłopiec jest pod opieką ojca, a w takich sytuacjach procedura child alert nie może być uruchamiana. Mimo wszystko dopiero w piątek, 5 lutego sędzia Krzysztof Jerzy Piaseczny uniewinnił nie tylko Sebastiana Nadolskiego, ale także pozostałe osoby zaangażowane w sprawę, „stwierdzając w uzasadnieniu, że całkowicie przychyla się do stanowiska obrońców i oskarżonych, że oskarżeni nie popełnili żadnego przestępstwa” – pisze Sebastian Nadolski.
Wyrok dla obserwatorów tej sprawy wydaje się oczywisty, nie mógł być inny. Problem jednak w tym, że niewiele on zmienia. Dla ojca, dla Sebastiana Nadolskiego zmienia dużo: nie jest skazany, jest wolny, ale nie zmienia niczego dla dziecka, które jest od wielu lat alienowane, separowane od ojca. „Mam nadzieję, ze jest to po długich 6 latach początek drogi do spotkania w tej chwili z już z 8,5 letnim Fabianem i odzyskanie możliwości uczestniczenia w jego wychowaniu i dorastaniu” – pisze z nadzieją jego ojciec.
Piątkowy wyrok powinien sprawić, że procedura child alert zostanie gruntownie przejrzana i zmodyfikowana, bo zamiast bronić dzieci, które faktycznie są zagrożone, w Polsce jest bronią atomową w sporach między rodzicami. O wszystkich przypadkach wdrożenia tej procedury pisaliśmy tutaj. Interpelacje w tej sprawie składał już poseł Grzegorz Braun, poselski Zespół do spraw Przeciwdziałania Alienacji Rodzicielskiej miał zająć się tym tematem zanim epidemia uniemożliwiła spotkania w Sejmie z udziałem strony społecznej.
Child alert to kłujący w oczy przykład nieudolności państwa, które dobre narzędzie wykorzystuje w złym celu, które daje się wciągać w manipulacje którejś ze stron konfliktu rodzicielskiego. Drugim, dużo ważniejszym przykładem takiej nieudolności jest praktycznie bezradność państwa podczas egzekucji orzeczeń dotyczących tak zwanych kontaktów po rozstaniu rodziców. Państwo jest bezwzględne wobec tak zwanych alimenciarzy, mimo że od lat nie potrafi ucywilizować orzeczeń o alimentach na wzór innych państw Unii Europejskiej (tabela alimentacyjna od lat jest tematem rozważań w ministerstwie i… tyle, nie ma odważnych, żeby zająć się tym tematem na poważnie). Państwo od lat nie potrafi przeciwdziałać alienacji rodzicielskiej, mimo że z każdym rokiem pojawia się więcej opracowań naukowych mówiących o tym, jak okrutną formą przemocy jest to zjawisko. Może teraz przyjdzie jakieś otrzeźwienie, bo orzeczenie w sprawie Sebastiana Nadolskiego oznacza kompromitację organów ścigania, które zamiast stać na straży prawa i dobra dziecka, stało się kolejny raz stroną w sporze między rodzicami.
naszapolska