Kiedy dwa lata temu opublikowaliśmy tekst* dotykający powiązań dwóch największych ówcześnie afer śmieciowych niespełna dwa miesiące później otrzymaliśmy pismo stanowczo żądającej sprostowania rzekomo nieprawdziwych wiadomości.

Adam Stross, członek rady nadzorczej spółki zawiadującej wysypiskiem śmieci w Zgierzu, na którym to doszło do największego w dziejach III RP pożaru pryncypialnie zażądał umieszczenia takiej oto informacji:

Wszystko zatem jest OK a źli ludzie się czepiają.

Dziennik Polski z dnia 18 września 2020 roku potwierdza jednak nasze domniemania sprzed dwóch lat (oparte na dostępnych wówczas faktach).

Dwa lata temu w Zgierzu pod Łodzią doszło do największego w Polsce pożaru odpadów. Szalejący przez tydzień ogień był faktycznie ostatnim etapem „recyclingu”, wywołanym przez umyślne podpalenie. Wcześniej spółka zarządzająca tym terenem zorganizowała ponad tysiąc transportów odpadów z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii, Belgii, Szwecji oraz Włoch. Przywiozła stamtąd niemal 24 tys. ton niechcianych plastikowych opakowań i niebezpiecznych substancji.

Na początku września „Superwizjer” TVN wyemitował reportaż, który poszedł tropem ustaleń włoskiego portalu fanpage.it. Jego dziennikarze namówili byłego członka neapolitańskiej Camorry, a później świadka koronnego zeznającego przeciwko mafii, by pomógł im przemycić kamerę do firmy zajmującej się eksportem śmieci do Polski, m.in. do Zgierza i na Śląsk. Nunzio Perella, bo o nim mowa, w latach 80. i 90. XX wieku nazywany był w Neapolu królem odpadów i autorem słynnej maksymy, że „śmieci to złoto”. Jego nazwisko pojawia się niemal w każdym artykule opisującym dzieje włoskiej mafii śmieciowej. Po aresztowaniu poszedł jednak na układ z prokuraturą i zaczął zdradzać tajniki nielegalnego interesu.

Dziennikarzowi TVN wyznał, że jego zdaniem śmieci są wciąż lepszym interesem niż przemyt narkotyków. Nawet jeśli to przesada, faktem pozostaje, że to właśnie w Neapolu wymyślono mechanizm, który skopiowały potem polskie gangi śmieciowe, odpowiedzialne już za setki pożarów składowisk w naszym kraju.

Neapolitańczycy działali według dość prostego schematu. Najpierw sprowadzali odpady z północy Włoch, potem rozszerzyli działalność o dostawy z zagranicy (głównie z Niemiec), a w końcu importowali je nawet z Australii. Dlaczego Australijczykom opłacało się wysyłać odpady tysiące kilometrów zamiast zutylizować je na miejscu albo sprzedać (jakkolwiek cynicznie by to nie zabrzmiało) jakiemuś biednemu krajowi, który nie dba o ekologię? Odpowiedź jest prosta: przepisy pozwalały przekazywać je wyłącznie firmom dającym gwarancje, że śmieci zostaną zneutralizowane przy użyciu specjalnej aparatury w spalarniach, która daje gwarancję, że niebezpieczne substancje nie przedostaną się na zewnątrz i nie doprowadzą do skażenia środowiska. Włoskie przedsiębiorstwa z południa, faktycznie podległe mafii, spełniały takie wymagania. Na papierze.

(…)

Trzeba było albo dostosować się do wymogów (ale wtedy zyski byłyby zbyt niskie jak na zachłanność mafii) albo wymyślić coś nowego. Nietrudno zgadnąć, że grupy przestępcze wybrały tę drugą drogę. Nowy pomysł nie był niczym oryginalnym. Po prostu wydłużono łańcuch dostaw śmieci komunalnych i chemikaliów. Ich końcowa stacja nie była już u podnóża Wezuwiusza, ale w Bułgarii i w… Polsce. To do nas (do Gliwic, Żor, Siemianowic) te same firmy, wcześniej zamieszane w mafijne interesy, zaczęły wysyłać niebezpieczne odpady i to m.in. włoskie odpady płonęły podczas słynnego pożaru w Zgierzu. Część transportów z najniebezpieczniejszymi odpadami miała sfałszowane dokumenty świadczące, że zawierają np. odpady komunalne.

https://dziennikpolski24.pl/mafia-smieciowa-zarobila-miliony-a-gorlice-czekaja-na-eksplozje/ar/c15-15184884

Wyjaśnijmy, że właśnie w Gliwicach swoje wirtualne siedziby miały firmy zaangażowane w proceder nielegalnego zwiezienia niebezpiecznych chemikaliów na teren byłej rafinerii w Gorlicach. Jedynie cząstka śmieci, i to odpadów plastikowych, trafiła na teren byłej stacji benzynowej na granicy z Zabrzem.

Z kolei na terenie powiatu osoby powiązane rodzinnie ze znanymi jeszcze w latach 1990-tych mafiosami chciały uruchomić spalarnię śmieci.

Wtedy transporty byłyby legalizowane. Tak samo, jak ongiś we Włoszech.

Wróćmy jednak do autora cytowanego na wstępie „sprostowania”.

Adam Fryderyk Stross pomimo zaklinania rzeczywistości wcale nie jest takim kryształem, za jaki chciał uchodzić w piśmie skierowanym do Pressmanii.

Tymczasem prawda niczym oliwa…

O Adamie Strossie nie mówiło się do tej pory w mediach. Jak wynika z jego strony internetowej i konta na Facebooku, biznesmen prowadzi interesy w całej Europie. Deklaruje, że posiada przedstawicielstwa w Niemczech, Anglii, a także na Malcie. Prowadzi firmę konsultingową, działał w branży paliwowej, a obecnie interesuje się technologiami z zakresu ochrony środowiska.

Polski inwestor ma jednak kłopoty z urzędem skarbowym i prokuraturą. Przed sądem w Bielsku Białej jest oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się wyłudzaniem podatku VAT. Zarzuty o podobnym charakterze postawiła mu również prokuratura we Włocławku.

Cztery lata temu na wniosek dwóch prokuratur z południa Włoch mężczyzna został zatrzymany przez polską policję w związku z handlem podrabianym paliwem

https://tvn24.pl/polska/superwizjer-mafie-smieciowe-sprowadzaja-do-polski-tysiace-ton-odpadow-4683844

A zatem tak, jak pisaliśmy cytując włoską prasę. Pikanterii sprawie dodaje pełnomocnik p. Strossa. Jest nim łódzki adwokat Wojciech Górski, były naczelnik łódzkiego pionu Prokuratury Krajowej zwalczającego przestępczość zorganizowaną.14.11 2020

http://pressmania.pl/utylizacja-po-polsku-z-mafia-w-tle/

fot. UM Łódź na prawach cytatu