Tragedia migrantów w Jemenie – śmierć i tortury
Lala Koniecpolska
Ostatnie wpisy Lala Koniecpolska (zobacz wszystkie)
- Dematerializacja – tajemniczy fenomen - 1 marca 2021
- „Na czym polega ajurwedyjski detoks?” - 1 marca 2021
- „Rośliny, które warto mieć w swojej sypialni” - 1 marca 2021
- „Chcesz lepiej spać? Nie śpij w pojedynkę” - 1 marca 2021
- „Granat – owoc życia i miłości” - 1 marca 2021
RAS AL-ARA, Jemen (AP) – Zahra walczyła w błękitnych wodach Zatoki Adeńskiej, chwytając się za ręce innych migrantów. Setki mężczyzn, kobiet i nastolatków wygramoliło się z łodzi i przez fale wynurzające się, wyczerpane, na brzeg Jemenu.
20-letni Etiopczyk widział mężczyzn uzbrojonych w automatyczne karabiny czekających na nich na plaży, a ona zacisnęła się w przerażeniu. Słyszała historie migrantów o brutalnych handlarzach, czających się jak potwory w koszmarze. Są znani pod arabskim pseudonimem Abdul-Qawi – co oznacza Czciciela Silnych.
„Co nam zrobią?” Pomyślała Zahra.
___
Ta historia jest częścią okazjonalnej serii „Outsourcing Migrants”, wyprodukowanej przy wsparciu Pulitzer Center on Crisis Reporting.
___
Ona i 300 innych Afrykanów właśnie przeżyło sześć godzin stłoczonych w drewnianej łodzi przemytniczej, aby przepłynąć wąską cieśninę między Morzem Czerwonym a zatoką. Kiedy wylądowali, handlarze załadowali je do ciężarówek i zawiozli do niszczenia związków na pustyni poza nadmorską wioską Ras al-Ara.
Była odpowiedź Zahry. Przez miesiąc była uwięziona w chacie z blaszanym dachem, piekąc się i głodna. Każdego dnia kazano jej dzwonić do domu, by błagać rodzinę o przekazanie 2000 dolarów. Powiedziała, że nie ma rodziny, by prosić o pieniądze i błagała o wolność.
Zamiast tego jej porywacze ją zgwałcili. I zgwałcili z nią 20 innych kobiet – przez tygodnie, różni mężczyźni przez cały czas.
„Wykorzystali każdą z dziewcząt”, powiedziała The Associated Press. „Każdej nocy był gwałt.”
Dzięki systematycznym torturom Ras Al-Ara jest szczególnym piekłem w ciężkiej, 900-kilometrowej podróży z Rogu Afryki do bogatej w ropę Arabii Saudyjskiej. Migranci wychodzą z domu na sandałowych nogach z marzeniami o ucieczce od ubóstwa. Wędrują przez góry i pustynie, burze piaskowe i temperatury 113 stopni, żyjąc na okruchach chleba i słonej wody ze starożytnych studni.
W Dżibuti długie szeregi migrantów schodzą pojedynczo z górskich zboczy na skalistą równinę przybrzeżną, gdzie wielu po raz pierwszy wpatruje się w morze i ostatecznie wsiada do łodzi. Niektórzy bezpiecznie przechodzą przez rozdarty wojną Jemen do Arabii Saudyjskiej, ale zostają złapani i wyrzuceni za granicę. Szczęśliwcy przybywają do królestwa, aby zarabiać na życie jako sługa i robotnicy.
Ale inni utknęli w koszmarze Jemenu – w pewnym stopniu, ponieważ Europa zamyka swoje drzwi, outsourcingując migrantów do innych krajów.
Unia Europejska zaczęła płacić libijskim strażnikom przybrzeżnym i bojownikom za zatrzymanie tam migrantów, blokując drugą główną drogę z Afryki Wschodniej, przez Libię i przez Morze Śródziemne do Europy. Liczba przepraw przez Morze Śródziemne gwałtownie spadła – z 370 000 w 2016 r. Do nieco ponad 56 000 w tym roku.
Tymczasem ponad 150 000 migrantów wylądowało w Jemenie w 2018 r., Co oznacza 50% wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim, według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji.
W tym roku do końca września przybyło ponad 107 000, a być może dziesiątki tysięcy innych organizacji nie było w stanie śledzić – lub którzy zostali pochowani w grobach na szlaku.
A polityka europejska może uczynić trasę Jemenu bardziej niebezpieczną. Finansowana przez UE Etiopia rozprawiła się z przemytnikami migrantów i zintensyfikowała kontrole graniczne. Aresztowania znanych brokerów skłoniły migrantów do zwrócenia się do nierzetelnych handlarzy, podejmując bardziej niebezpieczne ścieżki i zwiększając ryzyko nadużyć.
Wielu z tych migrantów trafia do Ras al-Ara.
Niemal każdy migrant, który tu ląduje, jest uwięziony w ukrytych związkach, podczas gdy ich rodziny są wstrząśnięte dla pieniędzy. Podobnie jak Zahra, są poddawani codziennym mękom, od bicia i gwałtów po głód, a ich krzyki zagłuszone hałasem generatorów lub samochodów lub po prostu zagubione na pustyni.
„Na każdy tysiąc 800 osób znika w blokadach”, powiedział pracownik humanitarny monitorujący napływ migrantów.
Handlarze, którzy torturują, to mieszanka Jemeńczyków i Etiopczyków z różnych grup etnicznych. Ofiary nie mogą odwoływać się do lojalności plemiennej, są torturowane przez mężczyzn z innych grup: jeśli migrantami są Oromia, oprawcami są Tigrinya.
Jednocześnie, ponieważ trzy główne grupy etniczne nie mówią sobie nawzajem językami, jemeńscy przemytnicy potrzebują tłumaczy, którzy przekażą migrantom zamówienia i będą monitorować rozmowy telefoniczne z rodzinami.
AP rozmawiało z ponad dwoma tuzinami Etiopczyków, którzy przeżyli tortury w Ras al-Ara. Niemal wszyscy z nich byli świadkami śmierci, a jeden człowiek umarł z głodu kilka godzin po tym, jak AP go zobaczył.
Więzienia i tortury są w dużej mierze ignorowane przez jemeńskie władze. AP widział ciężarówki pełne migrantów przejeżdżających bez przeszkód przez wojskowe punkty kontrolne, gdy schodzili z plaż, aby porzucić swój ładunek ludzki na każdym pustynnym terenie, znanym po arabsku jako „hosh”.
„Handlarze poruszają się swobodnie, publicznie, wręczając łapówki w punktach kontrolnych” – powiedział Mohammed Said, były oficer straży przybrzeżnej, który obecnie prowadzi stację benzynową w centrum miasta.
Od Ras al-Ara jest prawie 50 mil w dowolnym kierunku do następnego miasta. Około 8 000 rodzin mieszka w zburzonych, jednopiętrowych kamiennych domach przy polnych drogach, samotnym hotelu i dwóch lokalach gastronomicznych. Targ rybny jest centrum działalności, gdy wprowadzany jest codzienny połów.
Prawie cała ludność korzysta z handlu ludźmi. Niektórzy dzierżawią grunty handlarzom w celach celowniczych lub pracują jako strażnicy, kierowcy lub tłumacze. Dla innych przemytnicy gotówki są lukratywnym rynkiem zbytu dla ich żywności, paliwa lub lekko pobudzających liści qat, które Jemeńczycy i Etiopczycy żują codziennie.
Mieszkańcy mogą wyrywać nazwiska handlarzy. Jeden z nich, jemeński imieniem Mohammed al-Usili, prowadzi ponad 20 hosh. Słynie z czerwonego SUV-a Nissana, którym jeździ po mieście.
Inne należą do Sabaha, jednego z największych plemion w południowym Jemenie, z których niektóre słyną z zaangażowania w nielegalne interesy. Jemeńczycy nazywają Sabahów „bandytami”, którzy nie mają politycznej lojalności wobec żadnej z walczących stron.
Wielu handlarzy otwarcie mówi o swoich działaniach, ale zaprzecza torturom, obwiniając innych.
Jemeński przemytnik Ali Hawash był rolnikiem, który rok temu zajął się przemytem ludzi. Dyskredytował przemytników, którzy żerują na biednych migrantach, torturując ich i przetrzymując jako zakładników, dopóki krewni nie zapłacą okupu.
„Pomyślałem, że potrzebujemy innej drogi” – powiedział – „Pomogę ci pojechać do Arabii Saudyjskiej, po prostu zapłacisz za tranzyt i transport. Rozdać.”
Przepływ migrantów na plażę jest niekończący się. Pewnego dnia, 24 lipca, AP było świadkiem, jak siedem łodzi wpada do Ras al-Ara, jedna po drugiej, zaczynając o 3 nad ranem, każda przewożąca ponad 100 osób.
Migranci wyszli z łodzi do turkusowej wody. Jeden młody człowiek upadł na plażę z opuchniętymi stopami. Kobieta nadepnęła na coś ostrego w wodzie i zapaliła się z bólu. Inni prali ubrania w falach, aby wydostać się z wymiotów, moczu i kału z trudnej podróży.
Migranci ustawiono w szeregu i załadowano na ciężarówki. Chwycili żelazne pręty w ciężarówce, gdy jechali autostradą. Na każdym terenie ciężarówka wyładowała grupę migrantów, jak autobus szkolny wysadzający uczniów. Migranci zniknęli w środku.
Od czasu do czasu Etiopczycy uciekają z więzienia lub są wypuszczani i chowają się z pustyni do miasta. 27-letnia Eman Idrees i jej mąż byli przetrzymywani przez osiem miesięcy przez przemytnika z Etiopii. Przypomniała sobie dzikie bicie, które znosili, co pozostawiło bliznę na jej ramieniu; przemytnik otrzymał 700 USD za zabranie jej do Arabii Saudyjskiej, ale nie pozwolił jej odejść, ponieważ „chciał mnie”.
Powiedział, że właściciel stacji benzynowej jest przerażony dowodami tortur, które widział, więc uczynił swoją stację i pobliski meczet schronieniem dla migrantów. Ale miejscowi twierdzą, że Said również czerpie zyski z handlu ludźmi, sprzedając paliwo do łodzi i ciężarówek przemytników. Ale to oznacza, że handlarze go potrzebują i zostawiają go w spokoju.
Pewnego dnia, gdy odwiedzał zespół AP, na stację benzynową przybyło kilku młodych mężczyzn właśnie z osiedla. Pokazali głębokie rany w ramionach z lin, które ich związały. Ktoś, kto miał siniaki związane z liną, powiedział, że kobiety uwięzione z nim zostały zgwałcone i że trzech mężczyzn zmarło.
Inny, Ibrahim Hassan, zadrżał, gdy pokazał, jak był związany piłką, ręce za plecami i kolana związane z klatką piersiową. 24-latek powiedział, że był tak związany przez 11 dni i często bity. Jego oprawca, jak powiedział, był rodakiem z Etiopii, ale z konkurencyjnej grupy etnicznej, Tigray, podczas gdy on jest Oromo.
Hassan powiedział, że został uwolniony po tym, jak jego ojciec poszedł od drzwi do drzwi w ich rodzinnym mieście, aby pożyczyć pieniądze i zebrać 2600 dolarów, których zażądali przemytnicy.
„Moja rodzina jest bardzo biedna” – powiedział Hassan, rozpaczając we łzach. „Mój ojciec jest rolnikiem, a ja mam pięcioro rodzeństwa”.
Głód jest kolejną karą stosowaną przez handlarzy ludźmi, by zużyć swoje ofiary.
W szpitalu Ras al-Ara czterech mężczyzn, którzy wyglądali jak żywe szkielety, siedziało na podłodze, chudymi palcami zbierając ryż z miski. Ich kości wystawały z pleców, klatki piersiowe wyraźnie się wyróżniały. Nie mając tłuszczu na ciele, usiedli na zwiniętym materiale, ponieważ zbyt bolesne było siedzenie bezpośrednio na kości. Mówili, że od miesięcy są uwięzieni przez handlarzy ludźmi, karmieni raz dziennie kawałkami chleba i łykiem wody.
Jeden z nich, 23-letni Abdu Yassin, powiedział, że zgodził się z przemytnikami w Etiopii na zapłacenie około 600 USD za podróż przez Jemen do granicy z Arabią Saudyjską. Ale kiedy wylądował w Ras al-Ara, doprowadzono go do związku z 71 innymi osobami, a handlarze domagali się 1600 dolarów.
Płakał, gdy opisywał, jak był przetrzymywany przez pięć miesięcy i ciągle bity w różnych pozycjach. Pokazał ślady po odciągach na plecach, blizny na nogach, gdy wcisnęły gorącą stal w jego skórę. Powiedział, że jego palec jest krzywy po rozbiciu go kamieniem. Pewnego dnia przywiązali mu nogi i zwisali do góry nogami „jak zabita owca”.
Ale najgorsze było głodzenie.
„Z głodu moje kolana nie mogą unieść mego ciała” – powiedział. „Nie zmieniłem ubrania od sześciu miesięcy. Nie umyłem się Nie mam nic.”
W pobliżu czterech mężczyzn inny wychudzony mężczyzna leżał na wózku, z wklęsłym żołądkiem, z otwartymi oczami, ale niewidzącymi. Pielęgniarki dały mu płyny, ale zmarł kilka godzin później.
Udręka, która powoduje, że młodzi mężczyźni i kobiety są roztrzaskani fizycznie i psychicznie, pozostawia ich również na pastwę losu.
Zahra powiedziała, że pojechała do Jemenu „ponieważ chciałem zmienić swoje życie”.
Pochodzi z rozbitego domu. Była dzieckiem, kiedy jej rodzice się rozwiedli. Jej matka zniknęła, a jej ojciec – inżynier – wyszedł ponownie za mąż i nie chciał mieć nic wspólnego z Zahrą ani jej siostrami. Zahra porzuciła szkołę po trzeciej klasie. Przez lata pracowała w Dżibuti jako sługa, a większość swoich zarobków wysyłała do swojej najmłodszej siostry z powrotem w Etiopii.
Nie mogąc zaoszczędzić pieniędzy, postanowiła spróbować szczęścia w innym miejscu.
Mówiła cichym głosem, opisując udręki, które cierpiała w związku.
„Nie mogłam w ogóle spać przez te dni”, ponieważ cierpiała na bóle głowy, powiedziała.
Ona i inne kobiety były zamknięte w trzech pokojach chaty, spały na brudnej podłodze, dusząc się w letnim upale. Byli ciągle głodni. Zahra cierpiała na wysypkę, biegunkę i wymioty.
Jedna grupa próbowała uciec, kiedy pozwolono im umyć się w studni na zewnątrz. Handlarze wykorzystali psy, by ich upolować, sprowadzić z powrotem i pobić.
„Nie możesz sobie wyobrazić” – powiedziała Zahra. „Słyszeliśmy krzyki.” Potem mogli umyć się tylko z pistoletu.
Wreszcie, wczesnym rankiem, ich porywacze otworzyli bramy i kazali Zahrze i niektórym innym kobietom wyjść. Najwyraźniej handlarze zrezygnowali z uzyskiwania od nich pieniędzy i chcieli zrobić miejsce dla innych.
Teraz Zahra mieszka w Basateen, slumsach na obrzeżach głównego miasta południowego Jemenu, Aden, gdzie dzieli pokój z trzema innymi kobietami, które również były torturowane. .
Wśród nich jest 17-latka, która wierci się rękami i unika kontaktu wzrokowego. Powiedziała, że została zgwałcona więcej razy, niż mogła zliczyć.
Pierwszy raz miała miejsce podczas rejsu łodzią z Dżibuti, gdzie spakowano ją ponad 150 innymi migrantami. W obawie przed przemytnikami nikt nie odważył się wypowiedzieć słowa protestu, gdy kapitan i jego załoga zgwałcili ją i pozostałe dziewięć kobiet na pokładzie podczas ośmiogodzinnej podróży.
„Nie rozumiem, co się stało na łodzi”, powiedział 17-latek.
Po wylądowaniu ona i pozostali zostali zabrani do kompleksu, gdzie ponownie została zgwałcona – codziennie przez następne dwa tygodnie.
„Przeżyliśmy 15 dni w bólu”, powiedziała.
Zahra powiedziała, że obawia się, że może zajść w ciążę, a 17-latka powiedziała, że boli ją brzuch i plecy, które jej zdaniem są spowodowane przez gwałty – ale żadne z nich nie ma pieniędzy na wizytę u lekarza.
Nie mają też pieniędzy na kontynuowanie podróży.
„Nie mam na sobie nic oprócz ubrań”, powiedział 17-latek. Straciła wszystko, w tym jedyne zdjęcia swojej rodziny.
Teraz zbyt boi się nawet opuścić swój pokój w Basateen.
„Jeśli się stąd wydostaniemy”, powiedziała, „nie wiemy, co by się z nami stało”.
Basateen jest pełen migrantów żyjących w plugawych chatach. Niektórzy pracują, starając się zarobić wystarczająco dużo, aby kontynuować swoją podróż.
Inni, jak Abdul-Rahman Taha, marnieją bez nadziei.
Syn biednego rolnika, Taha, słyszał historie o powrocie Etiopczyków z Arabii Saudyjskiej z wystarczającą ilością pieniędzy na zakup samochodu lub budowę domu. Wymknął się więc z domu i zaczął iść. Kiedy dotarł do Dżibuti, zadzwonił do domu, prosząc przemytników o 400 dolarów za zorganizowanie podróży przez Jemen. Jego ojciec był zły, ale sprzedał byka i kozy i wysłał pieniądze.
Kiedy Taha wylądował w Ras al-Ara, handlarze zabrali go i 50 innych migrantów do celi, ustawili ich w szeregu i zażądali numerów telefonów. Taha nie mógł poprosić ojca o więcej pieniędzy, więc powiedział im, że nie ma numeru. Przez kolejne dni i tygodnie był bity i pozostawiony bez jedzenia i wody.
Pewnej nocy podał im zły numer. Handlarze wpadli w szał. Jeden, mięsisty, brodaty Jemeńczyk, uderzył prawą nogę Taha w krwawą miazgę stalowym prętem. Taha zemdlała.
Kiedy otworzył oczy, zobaczył niebo. Był na zewnątrz, leżąc na ziemi. Handlarze zrzucili go i trzech innych migrantów na pustynię. Taha próbowała przepchnąć pozostałych, ale nie ruszyli się – byli martwi.
Przechodzący kierowca zabrał go do szpitala. Tam amputowano mu nogę.
Teraz 17 lat, Taha jest osierocona. Jego ojciec zginął w wypadku samochodowym kilka miesięcy temu, pozostawiając siostrę Taha i czterech młodszych braci, aby sami sobie poradzili.
Taha stłumiła łzy. Pamiętał, że podczas jednego z ich telefonów ojciec zapytał go: „Dlaczego odszedłeś?”
„Bez pracy i pieniędzy”, powiedział mu Taha, „życie jest nie do zniesienia”.
I tak jest nadal.
zrodlo:apnews.com