Morawiecki zablokował podwyżki emerytur. Problem dotyczy ponad 44 tysięcy kobiet
Gabi
Ostatnie wpisy Gabi (zobacz wszystkie)
- Tragedia 3-letniej Hani z Kłodzka. Śledczy ujawnili nowe, przerażające ustalenia. Ziobro: za bestialstwo najsurowsza kara ☀Autor Gabi☀ - 27 lutego 2021
- Licytacje komornicze domów MARZEC 2021 z woj. śląskiego ☀Autor Gabi☀ - 27 lutego 2021
- Szwecja ubogacona. Większość gwałcicieli to imigranci. Wśród przestępców wielu beneficjentów socjalu ☀Autor Gabi☀ - 27 lutego 2021
- Hindusi życzą sobie informację, czy w polskich towarach jest GMO ☀Autor Gabi☀ - 27 lutego 2021
- Absurdów ciąg dalszy… Konflikt interesów doradców medycznych ?☀Autor Gabi☀ - 27 lutego 2021
Premier Mateusz Morawiecki nakazał wykreślenie z porządku obrad dyskusji nad senackim projektem dotyczącym wypłaty wyrównań do emerytury dla ponad 40 tysięcy kobiet. Zobowiązania państwa wynoszą już około pół miliarda złotych – podaje „Gazeta Wyborcza”.
Problem dotyczy około 44 tysięcy Polek z rocznika 1953, które z wcześniejszej emerytury przeszły na powszechną w wieku 60 lat. Od 1 stycznia 2013 mają problem, gdyż okazało się, że ich emerytura została pomniejszona o kwotę już wypłaconych emerytur. To oznaczało, że każda z kobiet dostała o co najmniej 300 zł, a w niektórych przypadkach nawet 600 zł mniej miesięcznie emerytury.
Bój o wyrównanie i wypłatę zaległych pieniędzy kobiety toczą od 2013 roku w sądach powszechnych. Sprawą zajmował się Rzecznik Praw Obywatelskich i Trybunał Konstytucyjny, który uznał przepisy z 2013 roku za niekonstytucyjne. Minister Rafalska obiecywała szybkie rozwiązanie problemu kobiet. Do Sejmu wpłynął senacki projekt ustawy w tej sprawie.Jednak do dziś kobiety dostają mniej pieniędzy. i wygląda na to, że nic w tej sprawie się nie zmieni. Jak się bowiem okazuje, dyskusja nad projektem, która miała się odbyć w dniach 15-16 października, spadła z porządku obrad. To oznacza, że projekt najprawdopodobniej trafi do kosza. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, prywatne śledztwo w tej sprawie przeprowadził senator Marek Borowski. Okazało się, że to premier Morawiecki nakazał zdjąć ten punkt z porządku obrad, bo „chce się sprawie jeszcze raz przyjrzeć”.
Łączna kwota zaległych świadczeń, o które ubiegają się poszkodowane kobiety, wynosi od 400 do 600 mln złotych.
Przypomnijmy, że posiedzenie zaplanowane na 15-16 października, z którego wykreślono sprawę, choć odbędzie się już po wyborach, będzie tak naprawdę kontynuacją przerwanego ostatniego posiedzenia Sejmu. Zbiorą się więc posłowie jeszcze z poprzedniej kadencji.
To sytuacja bez precedensu. Politycy PiS tłumaczyli, że to ze względu na kampanię, ale mało kto w to uwierzył. Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska apelowała, by nie doszukiwać się w tym „niczego nadzwyczajnego”. Jednak nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie o to, kto w ogóle podpisał się pod wnioskiem o przerwanie ostatniego w tej kadencji posiedzenia Sejmu i jego kontynuację dopiero po wyborach.
źródło: „Gazeta Wyborcza”
„Wyborcza”: Premier nakazał zablokować podwyżkę emerytur dla kobiet z rocznika 1953. „Musi to przemyśleć”
Chodzi o urodzone w 1953 roku kobiety, które zdecydowały się na przejście na wcześniejszą emeryturę w wieku 55 lat i po przepracowaniu 30 lat. Emerytki pobierały świadczenie, ale równocześnie pracowały, bo liczyły, że dzięki temu po osiągnięciu wieku emerytalnego będą otrzymywały wyższą emeryturę. Ale od stycznia 2013 roku zaczęły obowiązywać nowe przepisy, zgodnie z którym jeżeli ubezpieczony pobierał wcześniejszą emeryturę, to podstawę obliczenia emerytury powszechnej pomniejsza się o sumę pobranych już świadczeń.
To spowodowało, że kobiety urodzone w 1953 roku otrzymały świadczenia niższe, np. o 300 czy 600 zł.
Kobiety długo walczyły o swoje. W marcu 2019 roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że to potrącenie jest niezgodne z ustawą zasadniczą. Natomiast wiele pań nadal miało problem z uzyskaniem pieniędzy, bo ZUS tłumaczył, że ich roszczenie się przedawniło.
Politycy zapowiadali, że trzeba zrobić z tym porządek. W Senacie powstał projekt ustawy, który zakładał, że każda kobieta urodzona w 1953 roku będzie miała prawo do wyrównania, jeśli tylko zgłosi się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w ciągu pół roku od wejścia w życie senackiego projektu. Zmiany miał przegłosować Sejm.
Jednak jak donosi „Gazeta Wyborcza” może się to nie udać. – Przeprowadziłem małe śledztwo i okazało się, że to kancelaria premiera Morawieckiego wystąpiła o wykreślenie (punktu z obrad -red.) do marszałek Sejmu. Powód? Premier musi to jeszcze przemyśleć – twierdzi cytowany przez gazetę senator Marek Borowski, sprawozdawca i inicjator ustawy.
Obawia się również, że PiS może dążyć do tego, żeby nie przegłosować ustawy. Ostatnie zaplanowane posiedzenie Sejmu zaplanowano na 15 i 16 października.
Już po wyborach. W Sejmie obowiązuje zasada dyskontynuacji, więc jeśli projekt nie przejdzie na tym posiedzeniu, zostanie wyrzucony do kosza.
Na nowe prawo czeka 44,1 tys.Polek. Z danych ZUS wynika, że należy im się ok. 400-600 mln zł. Według naszych informacji to właśnie dlatego Morawiecki blokuje ustawę – pisze „Gazeta Wyborcza” i dodaje, że nie otrzymała w tej sprawie komentarza od Kancelarii Premiera.
tokfm.pl