Sama skóra, ości, owrzodzenia od chemii. Rybacy pokazali zdjęcia świeżych dorszy
Lala Koniecpolska
Ostatnie wpisy Lala Koniecpolska (zobacz wszystkie)
- „Czy ci oszuści naprawdę myślą, że mogą zniknąć z corocznego sezonu grypowego i zastąpić go COVID-19.” - 27 marca 2021
- „Poznaj azjatyckie „grzyby nieśmiertelności”, które odmłodzą twój organizm” - 27 marca 2021
- „Dlaczego Rothschilds opatentował testy biometryczne COVID-19 w 2015 i 2017 roku????!!!!” - 13 marca 2021
- Czy zydzi maja uszkodzony kod genetyczny…….?????? - 13 marca 2021
- „W KTÓRYM ROKU OSOBISTYM JESTEŚ? POZNAJ PROGNOZĘ POGODY SWOJEGO ŻYCIA!!”- [CZ. I i II] - 12 marca 2021

Darowizna w dowolnej kwocie i walucie do wyboru – dziękuję za datek
€1,00
Aż trudno uwierzyć, że taka ryba jest jako rarytas sprzedawana po 28 zł za kilogram. Dorsze złowione dziś rano koło Darłowa okazały się wyjątkowo chude. Niektóre z ryb mają ślady owrzodzeń albo oparzeń. Wyglądają, jakby miały styczność z silną chemią.
– Nie mogę pokazać zdjęć ryb z ranami i owrzodzeniami. Turyści przestaliby zamawiać je w smażalniach. To uderzyłoby w cały nadmorski biznes – mówi pan Andrzej, rybak z Darłowa, który przesłał WP zdjęcia w porannego połowu.
Kilka dorszy złapało się w siatki i przynęty zastawione na flądry. Delikatnie mówiąc, widok ryb nie zachęca do konsumpcji. Jeden z dorszy ma zapadnięty brzuch, grzbiet praktycznie bez mięsa, to wszystko obciągnięte skórą. Tylko dwie ryby nadawały się do sprzedaży.
Chude dorsze, a nawet gorzej
Jak pisaliśmy, w tym sezonie wakacyjnym brakuje świeżych ryb . Właściciele nadmorskich smażalni wpisują się na listy kolejkowe prowadzone przez rybaków . Ci albo nie mogą złapać dorszy, albo to, co łapią, nadaje się tylko do wyrzucenia za burtę. Szczególny niepokój rybaków budzą sztuki, które noszą na sobie ślady owrzodzeń i niegojących się ran.
– Już od dawna informujemy naukowców Morskiego Instytutu Rybackiego o niepokojących śladach znajdowanych na dorszach. Wyglądają jak rany pochodzące od oparzeń chemią, którą zatruty jest Bałtyk – mówi dalej rybak. Dodaje, że powstała teoria, iż ryby ulegają poparzeniom od chemii zalegającej na dnie Bałtyku, a pochodzącej jeszcze z czasów II wojny światowej.
To między innymi Iperyt, Arsen będące składnikami bojowych środków toksycznych. W Bałtyku zatopiono 50 tys. ton amunicji zawierającej trującą chemię – wynika z szacunków naukowców badających ten problem. Beczki, w których została zatopiona broń chemiczna, są już skorodowane, a poruszone sieciami do trałowania dennego mogą uwalniać śmiercionośne substancje. Takie bomby czają się na dnie Bałtyku na wschód od Bornholmu, w okolicach Głębi Gotlandzkiej, ale też w rejonie Głębi Gdańskiej.
Co zatruwa bałtyckie ryby. Uwaga na dorsze i śledzie
Analizy Morskiego Instytutu Rybackiego nie są jednoznaczne. W specjalnym raporcie naukowcy opisują, że broń chemiczna jest zagrożeniem i może wpływać na kondycję ryb. Pozostawia ślady na ich ciele, ewentualnie osłabione osobniki są narażone na pasożyty. Naukowcy potwierdzają, że zwłaszcza w 2016 roku na łowionych dorszach znajdowano ślady owrzodzeń. Rany na badanych rybach przypisano jednak ugryzieniom minogów.
Wyniki badań mięsa ryb kilku gatunków wskazują, że zawiera ono niewielkie zawartości zanieczyszczeń i ich spożycie nie zagraża konsumentom – stwierdza MIR. Są jednak zastrzeżenia. Zjedzenie w ciągu tygodniowego turnusu kilku średnich filetów z bałtyckiego dorsza (łącznie 1,4 kg), narazi człowieka na pochłonięcie szkodliwej dla zdrowia dawki rtęci (dane z projektu SeaQual). Po zjedzeniu łącznie 1,7 kg śledzi (też w ciągu tygodnia) konsumentowi grozi zatrucie arsenem.